Skończyłem wczorajszego wieczora "Morta Cindera" Breccii seniora oraz Oesterhelda.
Dwa lata komiks ten leżał w kartonie z albumami 'do przeczytania' a wszystko przez sprzedawcę z pewnego sklepu komiksowego w Warszawie, sprzedawcę powszechnie uważanego i cenionego który to powiedział coś w ten deseń: "straszna ramota i jedynie dobrze sprawdza się podczas czytania na raty, jeden rozdział co jakiś czas". Zasugerowałem się i choć uwielbiam styl Breccii ojca to zwlekałem. Wczoraj komiks ten zmiótł mnie z planszy. Graficznie to jest absolutny top topów, to wysokiej próby zabawa czernią, konturem, technikami, ujęciami i światłocieniem. Breccia wzbił się na wyżyny realistycznej kreski przelewając jednocześnie na strony obłędną ilość tajemnicy, gotyku, oniryzmu i koszmaru sennego, stroniąc jednako od surrealizmu z jakim mieliśmy do czynienia w jego "Mitach Cthulhu". Scenariuszowo również perełka i mimo, że komiks powstał w pierwszej połowie lat '60, broni się doskonale i nie czuć tej typowej, oldschoolowej ramoty jak w komiksach typu Storm, wczesny Blueberry, Najemnik, Cartland, Bruno Brazil, etc, etc. Oesterheld daje nam perełkę będącą typową historią grozy, w której bohater i zarazem narrator, stary antykwariusz odkrywa tajemnice zaklęte w starych przedmiotach (to tak aby nie spoilerować
). Dialogi ciekawe i naturalne, narracja nie męcząca i nie opisująca kadrów a sam ciąg fabularny i logiczny niezwykle gęsty i intrygujący. Mnie to bardzo kupiło.
"Mort Cinder" to wizualna i literacka uczta dla fanów Poe, Lovecrafta, powieści grozy i fantastyki w szerokim tego słowa znaczeniu. Wielka rzecz!
p.s.
bardzo dziwi mnie, że fachowcy od komiksów uznawani w towarzystwie są w stanie wydać tak kiepski osąd o tak rewelacyjnym komiksie, jednocześnie jarając się Berserkiem