Niewyrafinowany humor i wulgarność ok, ale w Wilqu pod płaszczykiem tego wszystkiego (a już szczególnie w ostatnich powiedzmy 10 numerach) jest dużo bardzo trafnych obserwacji bieżących trendów, zachowań itd.
Dla mnie WILQ akurat świetnie pasuje jako przykład guilty pleasure. Przynajmniej dla mnie.
Minkiewicze po prostu drą łacha ze wszystkiego bez żadnych hamulców. I często jest to słabe, ale na szczęście rzeczywistość dostarcza materiału i zdarzają się zabawne momenty. I tyle. Tam nie ma żadnego płaszczyka. Twierdzenie, że autorzy mają jakieś przesłanie to imho oszukiwanie samego siebie.
A już te prace dyplomowe, które ludzie na temat Wilqa pisali (można było w sieci kiedyś znaleźć) to naprawdę była komedia, bawiło mnie to nieraz bardziej niż sam Wilq.