Przeczytałem pierwszy tom zbiorczy Cartlanda. To najlepszy komiks, jaki w tym roku wpadł w moje ręce. Integral nr 1 składa się z pierwszych czterech tomów serii wydania oryginalnego. Z początku, po kilku pierwszych planszach, raczej nastawiłem się na schematyczne kalki z niezłymi rysunkami i poprawnym kolorem. Jakież było moje zdziwienie... nie chcę psuć zabawy potencjalnym czytelnikom, więc tylko z grubsza powiem kilka słów o tym komiksie.
Śmiało mogę powiedzieć, że jest rewelacyjny. Według stopki wydanie oryginalne miało miejsce w 1989 roku - nie wiem tylko, czy dotyczy to pierwszego tomu z integralnego wydania, czy integralnego wydania oryginalnego. Jak na tamten czas, to ten, zdawałoby się zwykły western, okazał się całkiem odważną pozycją. Wbrew początkowemu wrażeniu, które czytelnik może odnieść, nie ma w Cartlandzie zbyt czytelnego podziału na dobro i zło (a przynajmniej nie zawsze), główny bohater w częściach następujących po pierwszej jawi się już mniej jako nieskazitelny heros, a bardziej jako zwykły człowiek, z krwi i kości. Są zwroty akcji, gorzkie zakończenia, niejednoznaczności, błędy bohaterów, strzelaniny, śmierć, Indianie... Na zdecydowany plus odejście od westernowych schematów, szczególnie w części trzeciej i czwartej. Zakończneie integrala jest w ogóle dość brutalne (w sensie wywartego wrażenia, a nie przemocy).
Wydanie eleganckie, rysunki całkiem niezłe. Polecam tym, którzy się wahają. Dla fanów westernów mus, dla fanów dobrych europejskich komiksów pozycja bardzo ciekawa i warta rozważenia. Czytaliście?