Może wyrywam się trochę za wcześnie, bo jestem w trakcie i dopiero przeczytałem trzy historie z czterech, z pierwszego integrala Cartlanda, ale jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Po przykładowych planszach wiedziałem, że graficznie seria będzie prezentowała wysoki poziom - klasycznej, realistycznej kreski, choć w pierwszym tomie rysownik się dopiero rozkręca i nieraz Raczkowski mu wychodzi
Ale że oceny na BD średnie są, to myślałem, że fabularnie jest gorzej. Nie jest, przygody Cartlanda to naprawdę porządna lektura, z ostatnio u nas wydanych przygodówek, równie dobrze czytało mi się Lestera Cookney'a, czy Jima Cutlassa. Także polecam fanom starych frankofonów, ja się cieszę, że kolejny dobry western ląduje na mojej półce.