Normlany rynek, już wcześniej o tym pisałem, taki jak na każdy inny produkt, masło, ser, chleb, magnetofon
itp. jakby to tak funkcjonowało to zaraz by się okazało, że nie ma literówek, rozjechanych rozkładówek czy brakujących stron.
Ta, magiczna siła konkurencji wszystko uzdrowi
Nie wspominając o tym, że niestety książek (a co dopiero komiksów) nie czyta u nas tyle ludzi, aby podtrzymać taką regularną masową produkcję z kilku źródeł, to skończyłoby się raczej tak, że wydawnictwa zaczęłyby walczyć ze sobą nie na jakość, tylko na ceny, i znaczną część ludzi interesowałoby mniej to, ile kto ma literówek czy czy rozkładówki są na dobrych stronach, a bardziej, od którego wydawcy produkt jest tańszy. Powtórzę - zakładając, że książki byłyby towarem masowym, na który byłby popyt (a nie są).
Jak masz na rynku dziesięciu różnych "wydawców" bananów, to oczywiście część kupujących wybierze tego, który sprzedaje banany "bio" z wolnego wybiegu, ale jednak większość pójdzie tam, gdzie kiść jest najtańsza, o ile tylko będzie zjadliwa...