Niestety nie mam na tyle czasu, by móc odpisywać wszystkim urażonym. Widzę i słyszę jak bardzo zabolała dosyć oczywista choć bolesna prawda.
Trzeciorzędne wydawnictwo Egmont drukujące najbardziej mainstreamowe tytuły z całego świata, kierujące się TYLKO I WYŁĄCZNIE krótkoterminowym i szybkim zarobkiem na pozbawionej gustu gawiedzi. A Wy klikacie w "zapowiedzi", jakby sam Elon Musk prezentował wehikuł czasu.
Ktoś tam próbował nieudolnie skierować dyskusję na to, że to superhero, a nie komiks jako taki i że nie czytam po wietnamsku komiksu wojennego. Nie ufaj temu pseudo terapeucie sad_dronowi, który z pisania przerzucił się na wstawianie nieadekwatnych print screenów, tu w ogóle nie chodzi o język i jak błędnie sad_drone założył, puszenie się jego znajomością. W ogóle nigdy bym nie pomyślał w 2022, że znajomość języka może być dla kogoś powodem do wywyższania, napisałem o tym tak naturalnie, jak naturalne jest posługiwanie się nim w każdej dziedzinie życia. Sam fakt, że sad_drone czy dron (jeden grzmichuj) o tym pomyślał, sugeruje że ów takowe problemy posiada i ja tego nie napiętnuję, ale przyznaję, że nie pomyślałem o tym, by dzisiaj ktokolwiek z przedziału wiekowego 20-40 lat mógłby mieć z tym problem.
Kluczem do zrozumienia mojej krytyki jest ten cytat poniżej:
Ale przecież HoX PoX już dostaliśmy.
To mnie napawa smutkiem. Zauważcie to "dostaliśmy". To jest tak prawdziwie przejmujące... Wy wciąż traktujecie Egmont jak wujka z Ameryki, który wysyła wam komiksy. Hox Pox "dostaliście", trzeba się cieszyć. Paczka z Ameryki. Wujek jest srogi, mógł nie wysłać, albo mógł znowu te durne Star Treki wydawać, ale zechciał się uśmiechnąć i pośród przeciętnej lub poniżej przeciętnej oferty znalazł się komiks, o którym było głośno, ale przez Żelazną Kurtynę nie można go było "obejrzeć". To go dobrotliwy wujek wysłał...
Połączenie syndromu sztokholmskiego z DDA.
I posolony sad_drone, czy wtórujący mu ćwierćinteligenci jak parsom i xanar, którzy odczuwają personalną antypatię z powodu wiecznego bóldupienia, mogą próbować memami spychać moją krytykę i nadawać mi łatkę "prafdziwego komiksiarza" czy "snoba, bo umie po angielsku", bo tylko tyle potrafią zrozumieć z przekazu. Ale ja to ignoruję, bo to jest o nich a nie o mnie.
Mój przekaz jest prosty:
Przestańcie jarać się Egmontem, a będziecie zadowoleni. Nie ma Żelaznej Kurtyny, nie ma dobrotliwego wujka, nie ma żadnego "dostawania". Jesteście konsumentami produktu popkultury, macie prawo do kupowania tego, co chcecie, to są oczywistości, wiem, ale czy WY to wiecie?
Czy moglibyście choć na chwilę zrozumieć jak ten usłużny wobec dzisiejszej władzy szef Egmontu manipuluje waszą miłością do komiksu i zarabia kokosy na tym, że wam się nie chce? Że nie chce się kupić po angielsku, że nie chce się czytać po angielsku, że nie ryzykujecie kupna zanim nie dostaniecie recenzji z całego świata. Że nie szukacie, nie cieszycie się kiedy cały świat coś omawia, że nie wiecie co to preorder i F.O.C, że nie trzymacie ręki na pulsie, tylko rozmnażacie się we wtórnym chowie, wtórnej pracy recenzenckiej, a Wasza egmontowa biblioteka to nic innego jak wtórność i przeciętność. Dostajecie to, co na całym świecie uznano za najbardziej przeciętne dla najbardziej przeciętnego nastolatka. Wasze horyzonty poza Egmont nie wykraczają, no chyba że trzeba omnibusa Claremonta kupić, wtedy wiadomo dla prestiżu półki a nie doświadczenia czegoś nowego.