No mnie też. Już to kiedyś pisałem, że Egmont ma dużo takich komiksów, które są spoko i w sumie chcę lub prawie chcę przeczytać, ale prawie nigdy nie jestem podjarany (czasem wyjdzie jakiś Corto czy inny Blacksad, ale to rzadkość). A jakiś mniejszy wydawca czasem zarzuci jakimś zestawem trzech albumów i jaram się każdym. Egmont jest bezpieczny, już nie ma Ibikusów, Wysp Burbonów czy innych Piratów Izaaków. Oni są bezpieczni jak zestaw z McDonalda na szkolnej wycieczce po kinie. W sumie spoko hamburgerki i dodali coś do frytek, żeby dzieciaki nie dostały rozwolnienia. Egmont w sumie spoko komiks Polska.
Co do zasady mogę się zgodzić, ale takie Lost in Time jest, moim zdaniem, dużo większym McDonaldem niż Egmont. Oczywiście, generalizując, bo i tu i tu trafią się argumenty za i przeciw. A jednak zauważyłem, że choćby ty (i wielu innych ludzi na forum) zalicza ich do jednych z ulubionych wydawnictw. Moim zdaniem to w dużej mierze kwestia tego jak wydawnictwo pozycjonuje się na rynku i wielu doświadczonych komiksiarzy też to czasami trochę myli. Podam dwa przykłady z brzegu - moim zdaniem gdyby na przykład Mandioca wydała Dziobaka Toto wypisując jakie to jest głębokie, jak pięknie narysowane i ile nagród zdobyło, ludzie z umownie naszej forumowej grupy, by to kupowali na potęgę i wychwalali. Jak wydaje Egmont w linii Mój pierwszy komiks mało kto tutaj zwraca na to uwagę. I na odwrót oczywiście, bo te wydawnictwa celują w inne grupy. Ale "na koniec dnia" każdy komiks jest tym czym jest, a nie tym czym go wydawnictwo maluje. Oczywiście takich przykładów znalazłbym więcej - gdyby Egmont wydał w linii dla dzieci Jima Hawkinsa mało kto stąd by go kupił, za to kupiło by go więcej dzieci, mimo że to nadal byłby ten sam komiks. Egmont, mimo bycia korpo, wydaje naprawdę sporo rzeczy nieoczywistych i ryzykownych (w tym roku choćby Negalyod, Odrodzenie, Kanibale Nowego Jorku,Stary cybuch i jedwabna pończoszka, Książęta demony, parę innych jeszcze by się znalazło).