Dopiero dzisiaj miałem czas obejrzeć całe spotkanie Kołodziejczaka z KW i jestem mocno zdziwiony jego swoistą nonszalancją gdy wskoczył temat cen. Zamiast próbować jakoś zredukować koszty i zastosować inny papier albo o niższej gramaturze to mam wrażenie jakby chcieli w nieskończoność podnosić ceny.
Krótko - bo ETZ.
Dłużej - bo wy myślicie, że TK po przełomie 2012 roku się zmienił. Że zrozumiał, że ludzie wolą czytać superhero jak za czasów swojego dzieciństwa w TM Semic, a nie gupie frankofony, jakie wciskał nam Fantasy Komiks i KŚK. Że jeden Batman rocznie to za mało.
No to źle myślicie moim zdaniem.
TK dalej jest tym samym zatwardziałym wrogiem superhero co w 2010. Wybił się na Kaczorze Donaldzie i uważa, że to na rodzicach małych dzieci się najlepiej zarabia. I że najlepiej by było gdyby mógł nam tylko bajeczki sprzedawać. Znaczy rodzicom. Do wydawania prawdziwych komiksów zmusiła go tylko i wyłącznie konkurencja ze strony Hachette, Muszego DC i potem Eaglemoss i De Agostini Star Wars. Dlatego Egmont wrócił do superhero ale jednocześnie robił wszystko by wykończyć konkurencję. Choć TK sam mówił że Egmont nie może wszystkiego wydać. Ale jak próbuje robić to ktoś inny, to trzeba zrobić wszystko, żeby przestał, a ludzie byli skazani na monopolistę.
A jak się ma dominującą pozycję na rynku, to można cynicznie nam wciskać, że 50% wzrostu cen musi być i nic się nie da z tym zrobić. A jak się nie podoba, to przestańcie kupować, a my przestaniemy wydawać i "we shall have a peace". Papier drogi, ludzie ubożeją a jeszcze dowala nam się komiksy w których połowa zawartości to rzeczy które wielu ma w innych wydaniach, ale jesteśmy zmuszani do zapłaty za całość.
Przypominam też, że pod wodzą TK po 30 latach wydawania książek, Egmont Polska sprzedał ten dział Harper Collins. Tak wygląda geniusz wydawniczy naszego światłego przywódcy.