W nowym roku po staremu xD nastukaliście kilka stron w wątku o Egmoncie na temat wesołego tłumaczenia anime z lat 90, który jak zwykle w tamtych czasach miało zero wspólnego z oryginalnym tytułem. Najlepszym przykładem tamtych lat jest "Szklana pułapka".
I na poloni1 lektor czytał "kapitan hawk" dobrze to pamiętam i jak po kilku latach na polsat2 usłyszałem "kapitan jastrząb" to miałem w głowie niezły wtf. Więc przytoczony cytat z filmweb jak najbardziej się klei, bo tutaj nie ma sensu rozdzierać szat i doszukiwać się logiki co skąd itd. Najprostsza odpowiedź jest tą prawidłową.
Teraz bardziej się przykłada do tłumaczeń tytułów niż w latach 90 i na całym świecie jest Capitan Tsubasa. Zarówno anime jak i manga.
Nawiązując do rozmowy w innym temacie, ewidentnie zabrakło redaktora merytorycznego przy wydaniu tego anime w PL.
A teraz na serio: co tak przeżywacie losy Egmontu i to co się sprzedaje w Polsce?
Przecież w USA, kolebce sh, też sprzedaż spada. Podobnie zresztą jak jakość nowych historii (i ich wydawania).
Może to kiepski przykład, ale porównałbym sytuacje polskiego komiksowa do rynku gier. Są zatwardziali oldskulowcy, co dalej tyrają na amidze, pegasusie, segach czy innym PSX i nawet nie sprawdzają co tam nowego wyjdzie na XSX czy PS5 w tym roku, a wiadomo, że o tym się przecież głównie mówi.
No i spoko, u nas chyba też tak jest, że kto chce to sobie kupi te nowe Marvele czy DC. Nie wypowiadam się o innych gatunkach niż SH bo nie wiem ile pozycji z innych wydawnictw jest naprawdę nowych (czyli dajmy na to wydanych w ciągu ostatnich 3 lat, globalnie) a ile to pozycje, które na przestrzeni ostatnich 20-30 lat ominęły nasz kraj, ale spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem czy to w kraju publikacji czy gdzieś indziej.
Tylko, że gra na next gen wygląda jak produkt na miarę możliwości, a gra z lat 90 jak kartofel.
Kiedy sięgam po komiks, dajmy na to Spider-Mana - widzę, że w nowych/nowszych pozycjach kadry, sposób rysowania, narracji zdecydowanie się różni, ale
nie zawsze wydaje mi się, że to jest lepsze.
Szybciutko przeczytałem trzy pierwsze tomy Epic Spider-Mana, ale dalej już się męczę i lekturę muszę sobie mocno dawkować. A pamiętam, że Ultimate'a czy nawet Superiora machnąłem w jeden weekend, bo nie mogłem się oderwać.
Ale można sobie narzekać: o boże, znowu wątek klonów. O boże, znowu ona/on umiera i wraca. O boże, parker znowu dzieli chatę ze studentami, mimo że ma już ze 40 lat.
I akurat rynek gier mierzy się z podobnym brakiem inwencji twórczej, bo dobre fabuły sprzed lat są wydawane ponownie, tylko że w nowym opakowaniu - z reguły jest to pełnoprawny remake, remaster usprawniający tylko niektóre mechaniki, tekstury, wydajność albo zwykły skok na kasę i port czegoś, co do tej pory działało tylko na starej generacji. Przy czym wydawcy są w stanie wydawać "remake" czegoś, co ukazało się 8 lat temu i oczekują za to pełnoprawnej ceny. Ich sprawa. Ale niech nawet totalni przeciwnicy gier zobaczą sobie czym było, a czym się stało Final Fantasy VII i jak bardzo ta gra się zmieniła po wydaniu remake'u w 2020 roku.
Ale zainteresowanie rośnie, franczyza odżywa albo żyje dalej, to samo przecież mamy w kinach.
A czy w obecnym superhero na amerykańskim rynku naprawdę mamy co podziwiać? Że Punisher porzucił czaszkę, że Superman poznał chłopaka? Jakie inne naprawdę mocne historie ukazały się w ciągu ostatnich 5 lat?
Chyba nawet ekranizacje Marvela nie czerpią aż tak mocno z ostatniego dziesięciolecia z ich komiksów. Podobno pojawiła się koncepcja zekranizowania Secret Wars z 1984/1985 roku.