Ale to kanibalizowanie, o którym też Kołodziejczak wspominał nie całkiem mnie przekonuje szczerze mówiąc. Jasne, część ludzi nie kupowałaby już pojedynczych tomów przerzucając się na integrale, które, jak rozumiem są mniej dochodowe. Ale doszliby ludzie, którzy kupią obie wersje (pewnie stosunkowo mało) plus ludzie, którzy pojedynczych i tak nie kupują, za to kupiliby integrale (tych chyba byłoby całkiem sporo). Nie sądzę żeby możliwe było dokładne przewidzenie ilu klientów jest w każdej z tych grup, więc to kwestia intuicji biznesowej Kołodziejczaka (albo kogoś innego w Egmoncie), moim zdaniem ta intuicja w tym przypadku zawodzi.