To wszystko mi przypominiało, jak niedawno siostra mi opowiadała po zakupie najnowszego tomu All-New Wolverine (tego z Dakenem na okładce) o tamtejszych kwiatkach w tłumaczeniu. Najbardziej mi zapadło w pamięć, że "tattooist" w pytaniu Gabby o to, czy Daken ciągle zatrudnia tego samego tatuażystę (bo ciągle traci swoją rękę z tatuażem, która potem odrasta bez niego) przełożono jako.... tatuator. Normalnie musiałam wyguglać, bo myślałam, że to jakieś słowotwórstwo, ale ponoć tak też się po polsku mówi. Ale serio - pierwsze słyszę, żeby było inne określenie niż tatuażysta. I jakoś wątpię, żeby dziecko tak powiedziało.
Ale to jeszcze gucio, dużo lepsze było coś innego - była jakaś scena, gdzie bohaterowie musieli podróżować incognito i ta najmłodsza Gabby ubzdurała sobie cały szczegółowy życiorys. I ktoś inny jej mówił, że nie potrzebują całych backstory ("we don't need backstories", właśnie sprawdziłam w necie). Przetłumaczono to u nas na to, że nie potrzebują... legendy. Gdzie nie było w opowieściach tej małej żadnych elementów fantasy.

Z kontekstu to ewidentnie chodziło po prostu właśnie o "życiorys".