Startowalem do Lucyfera 2 razy. Poczatek, kilka pierwszych tomow jest swietny, a czyta sie fenomenalnie, wsysnalem jak mlody pelikan. Jednakze, w okolicy tom 7-8 (nie pamietam dokladnie), moje zainteresowanie co dalej zaczelo spadac do dolu na leb na szyje, a poczatkowa ekscytacja lektura przeszla calkowicie. Tomow 10 i 11 nigdy nawet nie odfoliowalem. Nie mowie, ze to zla seria, bo nie, ale nie wiem, mi czegos w niej zabraklo. Zwlaszcza w drugiej polowie.
Zupełnie nie na temat - ja mam podobnie z Koziorożcem, utknąłem gdzieś ok 15-16 tomu i nijak nie mogę ruszyć

Wracając do tematu Lucyfera - fakt, był taki tom, gdzie mnie też trochę przytykał (nie pamiętam, który, ale bardzo możliwe, że jeden z tych o których piszecie. Ale potem było znowu świetnie. Co do Sandmana... Na forum gildii kiedyś zażartowałem do kogoś, że znawca komiksowy, a Sandmana nie zna

Chyba użyłem niewłaściwych słów, bo się obraził i nawet na przekór nie chciał przeczytać. W końcu mu przeszło, dał sobie wytłumaczyć by nie uzależniał swoich wyborów od durnych wpisów durnych osób (czyli mnie

) i potem pięknie i długo opisywał na forum "swoją niezwykłą przygodę z Sandmanem".