Anime Muminki jest kapitalne. Nigdy nie rozumiałem deprecjonowania tej wersji. Przecież te najlepsze momenty z książek typu historia o latarnii, zima w Dolinie Muminków, nadanie imienia stworzonku przez Włóczykija, historia dzieci z sierocińca, pływający teatr, szmaragd i czarodziej, ostatni smok na świecie, Buka przychodząca pod dom Muminków, historie z młodości Taty Muminka itd. to jest miazga. I jeszcze ta muzyka.
To była jedyna taka smutna, depresyjna, nostalgiczna kreskówka w telewizji. Niektórzy jej wręcz za to nie lubili. Anime jest genialne. Tam wszystko jest inaczej niż wszędzie. Smoki w innych filmach to najczęściej ogromne stworzenia i z nimi walczą lub na nich latają. A w Muminkach? Muminek znajduje smoka w kałuży i wyławia siatką przy dźwiękach chwytającej za serce muzyki. I cały odcinek polega na tym, że smok lubi Włóczykija, a Muminek czuje się odtrącony. Buka? W innych dziełach byłaby potworem. A tutaj? Pragnie trochę ciepła, więc wchodzi do ogniska żeby się ogrzać, a że sama jest lodowata i wszystko zamienia w lód to je gasi. Nawet potwór w Muminkach nie jest potworem tylko smutnym bytem pragnącym ciepła i akceptacji. W innych serialach animowanych tego nie było. Tego smutku i mroku. Wyciągnęli esencję z książek.