Ostatnio zacząłem na nowo oglądać klasyczne odcinki Top Gear i po lekturze "Omega Men" czuję się niestety jak James May po testowaniu Lamborghini Countach. Oczekiwania były wysokie, recenzje na ogół pozytywne, a eksploracja rzadziej odwiedzanych zakątków kosmosu DC, kusząca. Niestety, zderzenie z rzeczywistością przyniosło rozczarowanie. "Vision" i "Mister Miracle" Toma Kinga, które również miały pozytywne recenzje oceniam jako solidne, dobre komiksy, które dawały określoną satysfakcję z lektury, mimo braku "czynnika x", błysku wybitności. W przypadku "Omega Men" niestety nie mogę tego powiedzieć. Ba! Drugi tom Green Lantern Morrisona uważam za lepszy niż to dzieło (a Szkot jeszcze mocniej szaleje niż w tomie 1 i trudniej zgadnąć w którym kierunku zmierzamy). Zmienność stylów rysunków i rysowników nie przeszkadzała mi w czytaniu, główny problem mam z fabułą. O ile Morrison zamieszcza sporo nawiązań do uniwersum GL, chociażby w zeszycie "Szmaragdowy świat" będącym hołdem dla klasycznych pomysłów ze srebrnej ery i świata wewnątrz pierścienia Hala Jordana, o tyle King zupełnie pomija Pajęczą Gildię z Wegi oraz Pomarańczową Latarnę, Larfleeze'a. Oba te zagrożenia dla Zielonych Latarni pochodzą z systemu Wega i przyczyniają się do wyłączenia tego sektora spod kurateli Korpusu Zielonych Latarni. Sama historia sprawia wrażenie wielce rozciągniętej, mogłaby się spokojnie zamknąć w jednym trade, 6 zeszytach, zamiast 12, a fabularne zakrętasy nie są na wysokim poziomie. W tym jak Tom King wykorzystuje postać Kyle'a Raynera widać, że nie był on koniecznie potrzebny dla historii, mógłby być praktycznie ktokolwiek. Bez psucia czytania, już na początku Kyle dobrowolnie oddaje pierścień! A gdy już go ma z powrotem (umówmy się, to nie spoiler, tego chyba oczekujemy w komiksie z Latarniami, nie czytamy komiksu o artystach-plastykach z Ziemi), używa w sposób zdradzający niezrozumienie postaci i jej wachlarza zdolności, ze strony scenarzysty.
Runu Toma Kinga w Batmanie nie czytałem, jednak po dotychczasowym kontakcie z jego twórczością, już mam dosyć. Następnym razem wolę nastawiać się na traktor, a zamiast Countach, dostać Lamborghini Gallardo.