Dorwałem Ramireza, bo pamietałem że Tomasz Kołodziejdczak go polecał w tym niedawnym długim nagraniu/wywiadzie. No i zakup trafiony!
Komiks okazał się taka małą perełka, pieczołowicie napisaną i wydaną od początku do końca. Okładka z fajnymi tłoczeniami, wklejka sympatyczna, tłumaczenie ok, rysunki wow, sporo easter eggsów, puszczania oka do czytelnia, sama historia wciągająca, zgrabnie poprowadzona. Na każdej stronie niemal widać że pisanie i rysowanie tego "listu miłosnego do kina lat 80-tych" dostarczało dużo frajdy autorowi. Przyjemnie się czytało i dawno już po lekturze nie miałem takiej ochoty na ciąg dalszy.
Jako malkontent, musze napomknąć że brakowąło mi w tej bądź co bądź humorystycznej opowieści więcej gangsterskiego slangu, takich słownych grypsów które znamy i kochamy z kultowych filmów Chłopaki nie płaczą. Kwestie były może odrobinę zbyt sterylne i poprawno-literackie żebym mógł chłonąć po całości klimat komiksu. Wspominam o tym wyłącznie dlatego ze czytamie Ramireza zapewniło mi masę czystej rozrywki i zwycznajnie chciałoby się jeszcze to dobre wrażenie wzmocnić. Wiec ten zarzut to poniekąd docenienie.