I jak tu być oryginalnym...
Od zawsze interesowały mnie sztuki plastyczne i komputery. Więc dość naturalnie zostałem grafikiem. No i jak u kolegów - moja mama też jest plastykiem. Pierwszy komiks jaki pamiętam to Złoty Puchar - czarny druk, na żółtym papierze. Dała mi go mama jak leżałem chory w łóżku. Chyba nawet go częściowo pokolorowałem. Późniejszej chronologii nie ustalę, ale to było kilka Tytusów, gdzieś u znajomych rodziców pierwsze dwa Thorgale. Sam jakoś w domu nie miałem za wielu komiksów, ale jak pokątnie gdzieś u kogoś wypatrzyłem, to wsiąkałem.
Świadome zbieractwo zacząłem się we wrześniu 1991 roku od Spiredmana (Larsen - okładka z Punisherem). To trwało kilka lat, jak kupowałem te semiki. Jak udało się uzbierać większe pieniądze, to kupowałem oryginalne komiksy ze stanów (w Superboom reklamowała się firma z Gdańska, która rozsyłała ofertę na kserówkach).
Na przełomie millenium odstawiłem kupowanie komiksów, bo na głowie były inne sprawy. Oczywiście, interesowało mnie to co wystawione było w Empikach.
Powrót do tematu zaliczyłem już po ślubie i jako ojciec. To będzie 8-9 lat temu. Zażyczyłem sobie od żony jakieś wydanie zbiorcze Kajtka i Koko. No i poleciało. Zaczęło się uzupełnianie kolekcji, półki > regały > kartony > skrytki pod łóżkiem. Aktualnie mocno wyhamowałem, bo nie mam czasu tego wszystkiego przeczytać, a tym bardziej pomieścić.
To historia, a dlaczego komiks? Głównie przez obraz. To mnie zawsze pociągało. Dzisiaj może zmieniły się proporcje i równie duże znaczenie ma historia, ale wciąż to warstwa graficzna ma to co przyciąga mnie do komiksu. Dzisiaj prawnie nie czytam superhero, bo mam jakąś taką i duży dystans, zakładam że taka masówka nie może być czymś wybitnym. Nie przeszkadza mi to w oglądaniu tych komiksów - wszak zwykle wyglądają pięknie.
Jako dzieciak chciałem pracować w kiosku - jako pierwszy dostawałbym komplet komiksów, mógłbym je w pracy czytać i nawet nie musiałbym za nie płacić. Życie potoczyło się jednak inaczej. Mój powrót do komiksu przyczynił się też do spełnienia innego z moich marzeń z dzieciństwa, czyli pracy przy komiksie. No i nie mogę nazwać tego pracą, bo to hobby, lubię to robić. To fantastyczne uczucie kiedy dostajesz ręce świeży tytuł i w stopce widzisz swoje nazwisko. Piękna sprawa.
Jako dorosły chciałbym, przenieść zainteresowanie komiksem i książkami ma moje dzieci. Od kołyski im czytałem to, co uważam za wartościowe i ciekawe. Dzisiaj już same umieją czytać, książek i komiksów mają sporo. Tylko jakoś tak nie widzę zainteresowania, bardziej wciągają je nowoczesne formy przekazu, maksymalnie krótkie formy, często bez żadnej wartościowej treści.
Nie wiem jaka jest przyszłość komiksów, czy dzieci to jeszcze kręci. Może się mylę i komiksy są przez dzieci i młodzież czytane tylko nie bardzo się tym chwalą, bo i nie ma za bardzo z kim pogadać na temat - tak jak ja miałem i w zasadzie mam do dzisiaj (czytaj - komiks to nisza i taką pozostanie).