@Grzmichuj, 3 miesiące a nie 4
4.
Wg Gildii #1 wyszła 25 września 2018, a #2 25 stycznia 2019. Cztery jak w mordę jeża jerzego szczelił.
W ciągu roku masz cztery zeszyty, możesz odłożyć na "kupkę wstydu" i przeczytać raz w roku, jak "Thorgala" czy wiele innych serii.
Jak będziemy mieli taki poziom czytelnictwa komiksów jak Japonia czy USA, to możemy startować z seriami co miesiąc, albo nawet co dwa tygodnie. A na chwile obecną praktycznie wszystkie rodzime komiksy i serie (prócz tych sponsorowanych) powstają po godzinach w innej robocie, a zyski z ich sprzedaży pozwalają autorom najwyżej na zakup rocznego zapasu wacików.
Realia są takie, że mamy autorów zajmujących się hobbystycznie robieniem komiksów dla garstki czytelników.
Skoro wydawane jest coś w trybie zeszytowym z założeniem, że się uzbiera kupka i przeczyta po dwóch latach, to po co wydawać w zeszytach, a nie w albumach? Widzisz, założenie że ktoś tak będzie robił odbiera wam czytelnika. Ja wiem, że hajs macie w trakcie, ale nie dla hajsu to robicie przecież. Kupiłem#1, licząc na polską serię, zdążyłem zapomnieć o treści, i po CZTERECH miesiącach pojawiła się #2. Info dla mnie jest takie: ktoś się bawi po godzinach, nie traktuje tego na serio, więc po co ja mam to kupować? To już wolę ziny, gdzie temporalność komiksów jest ich plusem, niedopracowanie medium dla pomysłowości, a kiepska jakość kreski poczuciem świeżości. A zeszyt musi utrzymać formę. To wszystko jest przecież wiadome od 80 lat minimum, wybraliście złe ujście dla własnej twórczości lub zwyczajnie zły model wydawniczy. A jak juz chcieliście tak bardzo mieć zeszyty, to dwa lata tworzyć, potem przygotować druk at once (taniej!) i dystrybuować co dwa tygodnie (niech będzie ten miesiąc). Byłoby poczucie, że coś poważnego się dzieje, nie zagap się, bo stracisz numer. To jest powszechnie znany fakt, skoro wykorzystuje się go wszędzie na świecie (również w Polsce - WKKM), to po co kopać się z koniem. Bendis tak robił, pisał do szuflady, a potem wydał 4 serie równocześnie. Wy też robicie warianty okładkowe, miło, ale nie adaptując w pełni formy zeszytowej, tylko po łebkach, nie możecie spodziewać się efektu.
W Polsce zapewne nie da się wyżyć z tworzenia z komiksów stąd i rzadziej wydawane skoro robi się to w ramach czasu wolnego, hobby czy jak to tam zwać;)
No na pewno nie da się wyżyć z hobbystycznego tworzenia zeszytu raz na 4 miesiące. Ale to nigdzie się nie da. W Japonii czy USA też się nie da. Po to są terminy i cykle wydawnicze.
Ciekawe co na to rynek frankofoński, gdzie 48-stronicowe albumy (czyli dwie zeszytówki) wychodzą raz na rok. Tamtejsi czytelnicy muszą być dziwni.
Trzeba zupełnie się nie znać na komiksach, by porównać zeszyt z frankofońskim albumem.