Bazyl jak zwykle wywołujesz kompletnie bezsensowną dyskusję. Lubisz Hachette i jesteś fanem kolekcji - spoko. Nie czyni to jednak Hachette najgenialniejszym wydawnictwem w Polsce. W naszym kraju nie ma zresztą wydawnictwa komiksowego z prawdziwego zdarzenia ze względu na specyfikę naszego rynku.
Śmieszą mnie te przerzucajki co jest lepsze: Egmont czy Hachette. Trudno robić tu jakiekolwiek porównania, bo i jedno i drugie wydawnictwo miało swoje osiągnięcia i plusy, ale i oba miały (mają) swoje wpadki i minusy. Plusem WKKM były wszelkiego rodzaju ramotki i wspaniałe klasyczne historie, których Egmont i żaden inny wydawca przez lata nie chciał ruszyć. Takie tytułu jak "Born again", "Dni minionej przyszłości"albo "Ostatnie łowy Kravena" powinny być wydane w odpowiedniej formie już dawno przez Egmont lub inne wydawnictwo, jeśli uważa się ono za najlepsze polskie wydawnictwo. Był to olbrzymia zasługa Hachette, ale jednocześnie nie jest to powód, żeby zarzucać Egmontowi czy komukolwiek, że czegoś do 2012 roku nie wydał. Z drugiej strony zarzucanie Hachette, że wydał też trochę głupotek i komiksów zwyczajnie słabych jest niepoważne w sytuacji, gdy Egmont również wypuszcza dużą ilość słabizn. Jasne, ocenę tego co jest słabe a co nie każdy podejmuje indywidualnie i też nie ma co mieć do kogoś pretensji, że kupuje dany tytuł czy serię. Jeśli nie odpowiada mi komiks wydany przez Egmont czy w kolekcji, to go po prostu nie kupuję. W ubiegłym roku brałem od Egmontu 7 czy 8 serii, plus jakieś pojedyncze tomy, obecnie kupuję już tylko UM Spider-Mana, bo niczym innym wydawca mnie zainteresował. Z Hachette mam podobnie - kupuję od jakiegoś czasu jedynie wybiórcze tomy. Uważam ponadto za nieuzasadnione robienie zarzutu faktu, że w kolekcji były tylko początki runów. Po pierwsze dlatego, że przy takiej rozpiętości tytułów, kolekcja musiałaby być o wiele dłuższa lub rezygnować z tego co wydawano w XXI wieku ograniczając się do klasyki i eventów. Po drugie, co ważniejsze, od 2012 roku było wiadomo jaki charakter będzie miała kolekcja. Jeżeli komuś nie odpowiadało nie musiał kupować 5 czy 7 pierwszych zeszytów a mógł ograniczać się do pełnych historii i ramotek. Dla mnie akurat taki sposób wydawania był fajny, ponieważ mogłem zorientować się co dzieje się w świecie Marvela i w przypadku zaciekawienia jakimś runem sięgnąć po dalszą część w oryginale. Nie wiem więc, skąd macie takie problemy.
O ile teksty Bazyla o wielkości i wspaniałości Hachette są wkurzające, nudne i dziecinne, to nie inaczej jest z wypowiedziami, które z Egmontu czynią wydawnictwo idealne a świat nie kończy się ani na Hachette ani na Egmoncie. Obaj wydawcy mają wpadki i obaj zrobili wiele dobrego dla komiksowego rynku w Polsce. Nie ma jednak co absolutyzować ich roli.