Tak sobie myślę, że nie pamiętam ile dostawałem kieszonkowego na początku lat 90. Ale z reguły wystarczało mi na pierwsze "semiki" (i klasyczną fantastykę, mniej i bardziej markową, w tym phantomy bo wsiąkałem w fantastykę, co zostało mi do dzisiaj) i zebrałem sporą kolekcję, którą później szlag trafił (oprócz kilku zeszytów). Wiadomo, pożyczyło się i... dupa. Dobrze, że chociaż ekwiwalent pieniężny odzyskałem a i satysfakcję miałem w postaci kopów ;-) Ogólnie, jako dzieciak miałem wrażenie, przez jakieś dwa, trzy lata, że te semiki są dość drogie w relacji do tego, co się działo. Później już tak nie śledziłem i po '95 straciłem prawie całkowicie kontakt z komiksami na ładnych kilka lat chociaż wpadałem na różne imprezki.