1-Najlepszy komiks zakupiony
2-najlepszy komiks przeczytany
3-najgorszy komiks zakupiony
4-najgorszy komiks przeczytany
5-najwieksze zaskoczenie - tak na plus, jak na minus.
Murazor skoro tak lubisz czytać ten wątek, to polub jeszcze bardziej fizyczne udzielanie się w nim :DOkej :P chociaż jakiegoś lekkiego pióra nie mam :( . Podział ten drugi wydał mi się lepszy, a więc styczeń 2019
Niestety, przeczytałem tylko 16 komiksów, i nie jestem z tego zadowolony, bo na stosach wstydu leżą naprawdę świetne rzeczy.
Właśnie przekroczyłem setkę zakupionych książek i komiksów, choć obiecywałem sobie rozwagę i ograniczenie zakupów- i chyba ten szał jest głównym rozczarowaniem początku roku.
@ p.2 Ostatnio to niestety syndrom większości Mignoloaverse. Nie kończące się gadające głowy. A ta seria wyjątkowo mnie wkurzyła. Nie wiem czy czytałeś Koshchei The Deathless, to jest przeciwległy biegun. Niestety takich ostatnio zdecydowanie mniej.Odp w wątku Hellboya.
3 zaskoczenie na plus
Doktor Star, liczyłem na kolejny spin-off jak Sherlock, a Lemire prawie wycisnął łzy. Świetna, wzruszająca historia.
(...)
3-4 najgorszy komiks
Ghost world i to bardzo zdecydowanie.
(...)
Zaskoczenie na minus
Ghost world - ani słowa więcej o tym komiksie nie napiszę. Brzydzę się.
W mojej prywatnej skali 3.5 to zwykłe czytadlo (jakieś pierwsze z brzegu superhero)No tak - Blacksad, Daredevil Millera....
(...)
Co ciekawe ten komiks wydany przez AS-Editor nie jest zwykłym przedrukiem oryginału a pierwszym zeszytem z tego wydania Hachette z przemieszanymi całymi fragmentami jakiegoś innego komiksu o Elektrze, tyle że ktoś to tak umiejętnie w wydawnictwie (lub tam skąd materiały do druku kupiono, przewertowałem stopkę i tam jest podane, że licencja kupiona jest w Niemczech) zrobił, że miało to sens a dodatkowe fragmenty robiły za retrospekcje z czasów przystąpienia bohaterki do Dłoni. Byłbym wdzięczny jakby ktoś się orientował czy, te fragmenty znajdą się w serii wydanej przez Egmont i dał znać.
2- Najlepszy komiks przeczytanyNo to leci na przód listy do czytania :)
"Bug! The Adventures of Forager" (...) Polecam wszystkim ludziom szukającym czegoś świeżego, chodź brzmi to dziwnie, zważywszy, że "Bug!" wyszedł dobrych parę lat temu.
"Batman/Houdini- The Devil's Workshop". (...) Piękny graficznie komiks.Dla mnie jedynie grafika, bo fabuła jest baardzo słaba. Głupiutka, przewidywalna i ogólnie nie pasowała mi do Batmana i jego świata.
(https://images.gr-assets.com/books/1477410430l/31170820.jpg) | Matt Wagner, autor, którego znałem z 2 historii o Batmanie oraz Trójcy i... podchodziłem jak do jeża, bo tyłka mi nie urwały. Spirita czytałem 2 tomy z New52 i też były mocno średnie. Ot taka mini geneza plus standardowe historię. Ten tomik wystarczyło przekartkować, żeby zdecydować się na zakup. Rysunki są cudowne, tak dobre, że miałem w głowie, nawet jak fabuła będzie do dupy to będę sobie go tylko oglądał, a rzadko tak robię :) Kreska w stylu Cooke czy Francavilli, taka cartoonowa, idealnie pasujące do klimatu przedstawionego w komiksie. A niesamowite okładki Powella są wisienką na torcie. Na szczęście fabuła okazała się również dobra. Jest to taki hołd dla 75. rocznicy zamaskowanego bohatera pulpy Willa Eisnera. Tajemnicza zbrodnia pełna zwrotów akcji, w której pojawiają się ikoniczne postaci ze świata Spirita (przyjaciele, wrogowie i femme-fatale) oraz nazistowskim (a jakże!) złoczyńcą ciągnącym za sznurki. |
(https://images.gr-assets.com/books/1445791425l/25768986.jpg) | Kompletnie nie chwycił, sam pomysł mafia, zombi, jeden osiłek ze śmiesznym pomocnikiem kontra świat wydawał się idealny, ale humor mi nie siadł (przypomina mi głupkowatego Deadpoola z NOW), akcja jakaś taka porwana, rysunki jak na kolanie (pewnie tak miały wyglądać). Ogólnie męczyłem się strasznie to czytając. Chyba wezmę tom 2, bo w wątku Goona piszą, żeby dać szanse. |
(https://images.gr-assets.com/books/1535884634l/33252320.jpg) | Pierwsze zeszyty Detective Comics po kryzysie. Kilka zestarzało się dość mocno, ale tego się spodziewałem. Zaskoczył mnie jednak fakt, że czyta się to całkiem płynnie. Nie ma jakiegoś przynudzania, a postawiono na akcję. Większość to historyjki jedno-zeszytowe, jakaś intryga, krótkie śledztwo, walka z łotrem (Joker, Two-Face, Pingwin, a nawet Catwoman, więc fajny zestaw. Taki schemat, który się sprawdza. Tom drugi w kolejce, więc zobaczymy, czy na dłuższą metę nie będzie to meczące. |
(https://images.gr-assets.com/books/1523418530l/39740838.jpg) | Spodziewałem się kolejnego słabe spinoffu, a dostałem świetną i klimatyczną historię. Parę zdań więcej w wątku o Hellboyu. |
(https://images.gr-assets.com/books/1527563349l/40231281.jpg) | Piękne filmowe kadry Mariniego pokazują jak Batman wygląda po europejsku. I wygląda świetnie. Ma się chęć wyrywać strony z komiksu i wieszać na ścianę, ale... niestety Marini scenarzystą już tak dobry nie jest. Albo inaczej, mi jego scenariusze nie do końca podchodzą (Skorpion i Orły Rzymu też). Wydają mi się trochę naiwne. Pisane jak z jakiejś instrukcji. Coś w stylu X stron na wstęp, Y rozwinięcie i gwałtowne zakończenie na paru stronach z cliffhangerem albo jakimś twistem na końcu. I podobny schemat jest tutaj. Może tak ma być? Mnie nie do końca odpowiada. Nie jest to zły komiks, ale oczekiwałem czegoś więcej. |
Początki są dość toporne (zarówno rysunki, jak i dowcip).Trzymam za słowo, zresztą nie tylko Ciebie ;) tak jak pisałem, będę sprawdzał drugi tom, bo czytałem dużo opinii, że dalej jest lepiej.
Nadszedł początek kwietnia, 2 dni temu skończył się marzec. Łącznie w tamtym miesiącu przeczytałem z 25 tomów komiksów, jednak nie będę ich wszystkich wymieniał, więc wymienię tylko te 5 pozycji:
1. Najlepszy zakupiony
Kupiłem tylko 1 komiks, a był nim akurat Shazam! z DC Deluxe. O tym już trochę mówiłem w wątku o Shazamie, ale generalnie była to niezła pozycja. Choć to był komiks bardziej dla młodszych dzieci, sam się nieźle bawiłem, kreska Jeffa Smitha tutaj dobrze pasuje, bo taki Gary Frank czy Tony S. Daniel by się nie sprawdzili przez swoją bardziej realistyczną kreskę. Niby można narzekać na tę pozycję, ale hej, niech młodsi ludzie też mają coś do czytania w DC Deluxe, bo taki Azyl Arkham, Catwoman czy Planetary raczej nie są pozycjami dla nich.
3. Najgorszy komiks zakupiony
(patrz punkt 1)
To najlepszy zakup czy najgorszy bo nie kumam
Jeden? Gasconie2000, jak ci się to udało? Powinienem się do ciebie na kurs jakiś zapisać.... :D
Mam wrażenie, że znakomity Vision może się dla Kinga okazać takim tomem, z którego może być dumny, ale może go i znienawidzić. Wszystko będzie porównywane do tego świetnego tytułu- i facet może stawać na rzęsach, a my będziemy pisać "No więc...no dobry to jest komiks, ale wirzyn to to nie jest " ;)
Jednocześnie małe wyjaśnienie do Thorgala: serię odświeżam sobie regularnie co jakiś czas, więc znam już ją naprawdę dobrze i uważam za najlepszą serię komiksową ever (tak scenariuszowo, jak i graficznie). Dlatego też nie biorę jej pod uwagę przy wydawaniu ocen.Niestety kwiecień upłynął pod znakiem przeciętniaków, a że w tej kategorii raczej coś wybrać trzeba więc mój wybór padł na genialny wycinek z historii Thorgala. Raczej większość forumowiczów zna przygodę dzielnego wikinga i jego przyjaciół w Ameryce Południowej i zgodzi się ze mną, że ten cykl to jedna z najlepszych historii stworzonych przez Van Hamme’a. Dostajemy tutaj wszystko, co tak lubimy w opowieściach przygodowych: pełnokrwistych bohaterów, namacalne zagrożenie, epickie walki, spodziewane i niespodziewane zdrady, a wszystko okraszone nutką fantastyki i odkrywaniem przeszłości na temat głównego bohatera. No i wspaniała Kriss de Valnor, która wśród kobiecych vilianów nie ma sobie równych. Uwielbiam całą serię, ale te tomy to prawdziwa petarda.
"AllStarWestern"- szkoda, że nie wyszły wszystkie tomyNo właśnie z tego powodu odpuściłem sobie zakup tej serii i nawet super promka mnie do tego nie przekonała. Jakby tylko Egmont wydał całość to już dawno miałbym całą serię ww rękach.
Za najlepszy przeczytany komiks po chwili namysłu muszę uznać pierwszy tom "Skalpu".W tym miesiącu (jak tylko skończę mega długą książkę) też biorę się za Skalp ;D. Będzie to jednocześnie pierwszy etap ogarniania całego zakupionego przeze mnie Vertigo ;D
Będzie to jednocześnie pierwszy etap ogarniania całego zakupionego przeze mnie Vertigo ;DPolecam jakieś urlop i zaszyć się samemu w jakimś domku na wsi :) Co masz jeszcze z tego Vertigo?
Co masz jeszcze z tego Vertigo?Nie no bez przesady, aż tyle tego nie mam. Tylko to co od Egmontu, a i tak nie całość. Taką kolejność przyjąłem Skalp -> Kaznodzieja -> 100 Naboi -> Ex Machina -> Bagniak -> Vendetta. Jak w międzyczasie uzbieram jeszcze Prometheę i Neonomicon to też wrzucę do tej rozpiski.
Taką kolejność przyjąłem Skalp -> Kaznodzieja -> 100 Naboi -> Ex Machina -> Bagniak -> Vendetta. Jak w międzyczasie uzbieram jeszcze Prometheę i Neonomicon to też wrzucę do tej rozpiski.To się szykuje dużo dobrego czytania. Jak ja bym chciał to czytać pierwszy raz :)
Neonomicon to nie Vertigo.Owszem, ale idealnie wpasuje mi się w dalszy etap tego procesu, a więc ogarnianie całego (zakupionego) Moore'a, łącznie z przeczytanymi już Strażnikami i Miraclemanem 8). Odpuszczę sobie tylko Top 10 (kapitalny komiks, ale po dwóch czytaniach znam już go w miarę dobrze) oraz Zabójczy żart i Supka z kolekcji, bo to już zupełnie inna kategoria. Przydałoby się jeszcze wznowienie Prosto z piekła.
Przydałoby się jeszcze wznowienie Prosto z piekła.Ma być. ;)
https://forum.komikspec.pl/dzial-ogolny/timof-comics/msg13720/#msg13720
Z Marvel Now-ANAD i DC Rebirth z których kupuję po kilka serii nie przeczytałem jeszcze prawie nic.No to piąteczka, bo mam podobnie, z tym że u mnie trzeba usunąć słowo "prawie".
Ale, ale- nie widzę Hellblazera. Już przeczytany?A no wiesz ... Tak jakoś wyszło .... no bo widzisz, ja .... No dobra, Hellblazera sobie odpuściłemi basta!!!
Hellblazera sobie odpuściłemi basta!!!
Hellblazera sobie odpuściłemi basta!!!Ja tak samo. Jak czytam w recenzjach porównania do 100 naboii to sobie mówię , że dwa komiksy o podobnej tematyce mi nie potrzebne. Poczekam na jakieś runy gdzie będzie się bujał po dzielni z krucyfiksami i naparzał magią w demony niczym Harry Potter.
Constantine nigdzie (w serii wydawanej przez Vertigo) nie naparza w demony jak Harry Potter.
wygląda na to , że być może kupię ten pierwszy tom na próbę bo prawie minie przekonałeś.I ja w podobnej jestem sytuacji.
Nie znosiłem Satrapi i jej "Persepolis, tymczasem bardzo spodobał mi się "Kurczak ze śliwkami":
Kusiły mnie jeszcze Wonder Woman i Aquaman, ale na szczęście zwalczyłem to w sobie i z perspektywy czasu (tzn. po pokazaniu środkowego palca przez Egmont) widzę, że była to dobra decyzja.Można śmiało założyć, że ten "środkowy palec" został pokazany właśnie z powodu tego, iż wiele osób nie kupowało tych tytułów.
niechętnie bo to ten nudziarz pisał, ale z racji tego że to podobno krótkie opowiastki i na dodatek tylko 3 tomy, które wychodziły poniżej 15 złotychZdanie wtrącone, do którego wrzuciłeś kolejne zdanie wtrącone :o Zakumałem dopiero po trzecim czytaniu ;D
Można śmiało założyć, że ten "środkowy palec" został pokazany właśnie z powodu tego, iż wiele osób nie kupowało tych tytułów.Zapewne. Ale to też jest błędna strategia Egmontu - zamiast sukcesywnie wprowadzać nowe serie (jak to zrobili z Marvel Now) to od razu rzucili się na głęboką wodę i wystartowali aż z 15 regularnymi seriami. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie powinien zakładać, że wszyscy kupią wszystko za jednym zamachem. Ja rozumiem, że pewne wątki są ze sobą powiązane (Noc ludzi potworów, Przypinka, JL vs SS itd.), ale przecież w Marvelu jest taki sam trend, a jednak Egmont rozwiązał to bardziej sensownie. A przede wszystkim nie mamy ucinania serii w połowie ich trwania.
Zapewne. Ale to też jest błędna strategia Egmontu - zamiast sukcesywnie wprowadzać nowe serie (jak to zrobili z Marvel Now) to od razu rzucili się na głęboką wodę i wystartowali aż z 15 regularnymi seriami. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie powinien zakładać, że wszyscy kupią wszystko za jednym zamachem. Ja rozumiem, że pewne wątki są ze sobą powiązane (Noc ludzi potworów, Przypinka, JL vs SS itd.), ale przecież w Marvelu jest taki sam trend, a jednak Egmont rozwiązał to bardziej sensownie. A przede wszystkim nie mamy ucinania serii w połowie ich trwania.Nie znamy szczegółów kontraktu Egmontu z DC. To raz.
Akcja umiejscowiona jest kilka lat przed wydarzeniami znanymi z gry, Malak jest jeszcze członkiem zakonu Jedi (inne postacie znane z gry być może też się pojawiają, nie pamiętam to było tak dawno temu).
Dodatkowi rysownicy, którzy odciążają od czasu do czasu Duursemę, sprawiają się przyzwoicie (na plus Randy Stradley) i tyle.
Ayla Secura (podejrzewam, że druga po Bobie ulubiona postać fanów, która pojawiła się w filmie na kilka sekund)
postać Ventress wydaje się dobrym materiałem na interesujący czarnych charakter, ale tylko wydaje, bo w rzeczywistości jest strasznie płaska (charakterologicznie bo fizycznie obdarzona jest przez Duursemę jak zresztą wszelkie inne postacie kobiece sporym biustem) i przydałoby się jej więcej "czasu antenowego".
Najlepszy komiks przeczytany i zakupiony (nie do końca kumam rozróżnienie)Chodzi o to, że możesz przeczytać komiks nie kupując go np. wypożyczając z biblioteki, robiąc posiadówę w Empiku, lub pożyczając (oczywiście z zamiarem oddania) od kolegi.
Chodzi o to, że możesz przeczytać komiks nie kupując go np. wypożyczając z biblioteki, robiąc posiadówę w Empiku, lub pożyczając (oczywiście z zamiarem oddania) od kolegi.
następne kilka miesięcy czekając na przeczytanie.
A ja myślałem, że chodzi o to, że nie nadążamy z czytaniem i czasem to, co kupiliśmy (z czego się cieszymy i czym chwalimy na forum) leży przez następne kilka miesięcy czekając na przeczytanie.Twoja koncepcja jest jak najbardziej słuszna, ale dotyczy przykładu na komiks zakupiony. Natomiast moje przykłady dotyczyły komiksu przeczytanego, ale nie zakupionego.
Znaczna część "przeczytanych niezakupionych" komiksów w tym wątku to rzeczy w ogóle nie wydane w Polsce. Stąd przypuszczenie, graniczące z pewnością, że szanowni recenzenci opisują komiksy, które ściągnęli sobie na lewo z neta.To kolejny przykład na komiks przeczytany, ale nie zakupiony. Nawet jeśli nie jest to do końca legalne.
To kolejny przykład na komiks przeczytany, ale nie zakupiony. Nawet jeśli nie jest to do końca legalne.
Najgorszy – Carol Danvers. Jeden z tych komiksu po lekturze którego zadaję sobie pytanie „Co ja właściwie czytałem?”. I nadal nie wiem czy wizja autora była tak bezdennie głupia, czy ja jej po prostu nie zakumałem (Przeniesienie do realiów II wojny światowej? Walka z żołnierzami posiadającymi dostęp do technologii Kree? Żeński oddział Rambo? WTF?). Koniec końców lektura tej historii była czasem totalnie zmarnowanym. Na szczęście w jakimś tam stopniu cały tom ratują zeszyty archiwalne, które przydały mi się przed kinową wersją Kapitan Marvel.
Zaskoczenie na plus – Spider Woman. Bendis nie raz, nie dwa, nie dziesięć udowodnił, że pisanie przygód solowych bohaterów wychodzi mu najlepiej i w tej kameralnej historii tylko udowadnia tę tezę. Całość stanowi pewnego rodzaju tie-in (tudzież raczej aftermath) do Tajnej Inwazji i pokazuje dalsze losy największej przegranej osoby tego eventu. Po powrocie do świata żywych Jessica musi odnaleźć się w aktualnej rzeczywistości i tak naprawdę poukładać sobie życie od nowa. Nie jest to łatwe, bo w obecnej sytuacji nikt jej nie ufa (a przynajmniej tak to sobie wyobraża nasza bohaterka). Z nieoczekiwaną „pomocą” przychodzi jej niejaka Abigail Brand, przywódczyni agencji SWORD, znana polskiemu czytelnikowi przede wszystkich z występów w Astonishing X-Men czy Erze Ultrona i proponuje odegranie się na Skrullach, a konkretnie zapolowanie na pozostałości po kosmicznej armii. Bendis z wielką maestrią pokazuje to, do czego nas już przyzwyczaił w seriach Daredevil czy Alias – wyszukane dialogi, realistycznie ukazana kwestia wyobcowania i klasyczne sceny akcji, które nie dominują nad komiksem. Całość utrzymana jest w klimatach zbliżonych do Daredevila, ponieważ mamy ten sam duet autorów, Bendis/Maleev, ale jednak sama historia nie stanowi odcinania kuponów od tej znakomitej serii, gdyż ukazuje inną osobę w odrębnej sytuacji. Nie miałem żadnych oczekiwań do tego komiksu, a ostatecznie otrzymałem naprawdę niebanalną, nader realistyczną opowieść, choć utrzymaną w konwencji superhero.
Sporo w tym było komiksów dla młodzieży właściwie dzieci a jeszcze wkłaściwiej to dziewczynek Squirrel Girl, Spider-Woman, A-Force, Moon Girl, Patsy Walker wszystko podobnie rysowane i z podobnymi dowcipami.
Było brać Karnaka przecież to Ellis, jemu raczej rzadko przytrafiają się słabe komiksy.No było, było. Też sobie pluję w brodę >:(
Ta druga Spider-Woman z WKKM nie ta z Superbohaterów.A, racja. Zupełnie zapomniałem o tej Spiderce w zaawansowanej ciąży na okładce. A to faktycznie też uznałem to za kolejny potworek dla młodocianych i bez żalu sobie odpuściłem.
Nie przypominam sobie czy widziałem inne prace tego rysownika, ale jak tytuł akcji są bardzo w porządku. Tak ogólnie to opuszczasz się Lordzie, gdzie podsumowania?Widziałeś choćby w Hellboyu
Takie rzeczy jak opaska z krzyżem jednoznacznie kojarząca się ze swastyką, jeżdżący opancerzony konfesjonał teraz są już tylko wyłącznie całkiem udanymi dowcipami.
"Star Wars - Mroczne Czasy" głównie Randy Stradley. Kolejna fajna seria Gwiezdnowojenna, nie tak dobra jak Wojny Klonów, ale o niebo lepsza niż KotOR. Fragmenty dotyczące upadającego Jedi Dassa Jennira (zwłaszcza ten segment z luźną adaptacją "Straży Przybocznej" Kurosawy) zdecydowanie lepsze niż te z pseudo-triceratopsem.
Chociaż i tak najlepsze dwa pierwsze zeszyty Ostrandera. Ten facet zdecydowanie wie o co kaman w Star Warsach.
A ja, biorąc pod uwagę, że Pius XII nigdy nie potępił nazistowskich Niemiec i to jak wielu hitlerowcom Watykan później pomógł uciec do Ameryki Południowej, uznaję to za całkiem zabawne.
"James Bond 07 Eidolon" - drugi tom, od NSC i przyznam szczerze bardziej mi się spodobał niż pierwszy. Za to rysunki mimo że tego samego artysty nieco mniej staranne. Kilka problemów z tłumaczeniem chyba (dwa razy pogubiłem się w dialogu no i mogli zostawić to SPECTRE zamiast tłumaczyć na WIDMO). A tak poza tym w cięższym stylu Iana Fleminga i obecnych filmów z Danielem Craigiem (świetna scena tortur przez MI6) za to z Bondem wyglądającym jak Bond a nie szpion KGB.
Pan Komisarz w oryginale jest również pisany z dużej litery. Możliwe że po prostu wszyscy myślą że to jego prawdziwe imię i nazwisko coś jak Porucznik Brunner ;)
Nieeeee, jak mówiłem powieści sf i fantasy już od dawna nie ruszam. A już powieści w uniwersach z filmów, komiksów itp. to odstawiłem jako dziecko.
A to będzie, lub było wydane u nas?Egmont wydał https://egmont.pl/Star-Wars-Legendy.-Agent-Imperium-Zelazne-zacmienie,17700868,p.html
Pierwsza historia Scotta Alliego opowiada o spisku mającym na celu pozbawienie życia Palpatina uknutym w najwyższych kręgach Imperium, pomimo tego że mniej więcej w środkowej części autor traci chyba kontrolę nad scenariuszem i całość robi się nieco chaotyczna to po wzięciu rozszalałego długopisu w karby, komiks jest naprawdę niezły, rysunki Ryana Benjamina całkiem w porządku z gatunku tych co są "brzydkie na tyle żeby być fajne".
Drugim komiksem jest Biggs Darklighter co do którego mam mieszane uczucia. (...) z drugiej pociska takie bzdury jak to, że w momencie rozpoczynania się Star Wars Luke z Biggsem stali właśnie na wydmie,
Kolejnym komiksem jest "Krótki szczęśliwy Żywot Roonsa Sewella" Paula Chadwicka i tu niestety wyszło słabo, pierwszy zeszyt zapowiada całkiem intrygującą historię, zaczyna się od wspomnień Jana Dodonny na pogrzebie tytułowego Roonsa, który okazał się najlepszym generałem Rebelii. Dostaniemy tutaj historię z młodości rzeczonego generała i dowiemy się czym Imperium go tak wkurzyło, że chwycił za broń. W drugim zeszycie zgodnie z oczekiwaniami powinniśmy przeczytać kolejny etap jego "biografii" czyli historię przyłączenia się do Sojuszu, ale seria dostała z nieznanych przyczyn wyraźnego cancela i dostaniemy garść jakichś niekonkretnych wyrywków z których w żaden sposób nie dowiemy się dlaczego Roons Sewell był taki legendarny oraz scenę jego dosyć idiotycznej śmierci. Szkoda potencjał był całkiem spory.
Kolejnym komiks to jest już nawet nie perełka ale jeden z brylantów tej kolekcji wzorowany na wojennych filmach (zwłaszcza tych o Wietnamie) "Do Ostatniego Żołnierza" Wellesa Heartleya. Pełnokrwista wojenna opowieść bez podziału na dobrych i złych o młodym imperialnym poruczniku Janeku Sunberze, o tym jak machina wojny i samej armii miele wszystkich (nie)równo, oraz o tym jak bardzo przerypane ma szara piechota. Jasne można narzekać na pewne uproszczenia, ale trzeba by być marudnym malkontentem zwłaszcza, biorąc pod uwagę, że oryginał również na uproszczeniach się opierał. Rewelacyjny komiks biorąc również pod uwagę grafikę Davide Fabbriego momentami nawiązującego stylistyką do plakatów propagandowych.
Na plusik z pewnością też akcyjniak "Z dala od wszystkich" w którym dowiemy się, że Rebelianci to nie lepsi potrafią być niż Imperialni,
Po niej wpadnie w nasze ręce bardzo dobry i przewrotny w sposób nieco kojarzący się nieco z braćmi Coen "Wzorowy oficer" JJ Millera i Briana Chinga, którego głównym bohaterem po raz kolejny zostanie Vader. A dalej zapoznamy się ze "Złą Stroną Wojny" czyli kontynuację przygód porucznika Sunbera przygotowaną przez tych samych artystów. Sam komiks jest dobry, tyle że "Do ostatniego żołnierza" rewelacyjnie się broniło jako samodzielne dzieło, tutaj nie dość, że dostajemy sequel to jeszcze Janek okazuje się mieszkańcem Tatooine i "oczywiście" starym kumplem Luke'a. Bez jaj, w tej historii absolutnie nic nie zmieniłoby gdyby ta postać była całkowicie nowa, no ale skoro czytelnikom zapewno się spodobało wcześniej to trzeba krowę doić dopóki mleko daje.
Cały cykl zamkną porządne "Drobne Zwycięstwa" Jeremyego Barlowa których bohaterką jest Deena Shan wcześniej poznana rebeliancka mechanik zadurzona w Hanie Solo, obecnie przechodząca kryzys tożsamości, oraz głupiutki "Wektor" kontynuujący ten absurdalny pomysł zapoczątkowany jeszcze w Kotorze o sithijskim artefakcie przemieniającym ludzi w jakieś potwory.
5. Nie zauważyłem, gratuluję spostrzegawczości. Ogólnie nie czytam tego typu książek, ale akurat dla "Opowieści z kantyny Mos Eisley" zrobiłbym wyjątek, niestety z tego co wiem jest tylko to wydanie Amberu w dosyć srogich cenach.
"Genesis" Crumba to właściwie...
Ależ oczywiście, że jest lekturą o bandzie zwyrodniałych psycholi, to nawet nie podlega żadnej dyskusji. Stary Testament to jeden wielki ciąg zdrad, zbrodni i innych okropieństw dokonywanych na zasadzie "Jak ktoś Kalemu zabrać krowy to jest zły uczynek.
Dobry, to jak Kali zabrać komuś krowy", popełnianych przez wszystkich tam obecnych na czele z kosmicznym Józefem Stalinem.
"Oko za oko, ząb za ząb" pochodzi z Kodeksu Hammurabiego a nie z Biblii.
Stary Testament nie jest chrześcijańskim tekstem.
Tylko Bóg wie ilu ludzi Bóg zabija w Starym Testamencie.
Chodziło mi o to, że to nie jest tekst napisany przez Chrześcijan. To, że on obowiązuje to ja wiem, tyle że spora jego część jest "niewygodna" z punktu widzenia dogmatyki naszej religii.
Nietrafione? Tylko Bóg wie ilu ludzi Bóg zabija w Starym Testamencie
Chodziło mi o to, że to nie jest tekst napisany przez Chrześcijan. To, że on obowiązuje to ja wiem, tyle że spora jego część jest "niewygodna" z punktu widzenia dogmatyki naszej religii.Czyli jesteś chrześcijaninem? To jako ateista wyjaśnię Ci, że Twoja religia zakłada, że tam gdzie jest kolizja między ST i NT - ważniejszy jest NT (co zresztą jest sprzeczne ze słowami samego Jezusa (Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim).
To jako ateista wyjaśnię Ci, że Twoja religia zakłada, że tam gdzie jest kolizja między ST i NT - ważniejszy jest NT (co zresztą jest sprzeczne ze słowami samego Jezusa (Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim).
Niedźwiedzie rozszarpują czterdzieścioro dzieci za to, że się wyśmiewają z łysiny ucznia Eliasza (nie pamiętam jak się zwał).
Nie sądzę, aby tu była sprzeczność. Istnieje różnica między niewolniczym zachowaniem litery prawa a wypełnianiem jego prawdziwego ducha. Kontekst wskazuje, że w podanym przez Ciebie cytacie (Mt 5,18-19) Jezusowi chodzi raczej o to drugie – zaraz po tej wypowiedzi następują bowiem przykłady, jak wypełniać prawdziwego ducha, a nie tylko dosłowną literę, przykazań o zakazie zabijania, cudzołóstwa, fałszywych przysiąg itp.Tylko chrześcijanie nie ograniczyli się do tego, ba, nawet dekalog sobie zmienili wyrzucając pkt. 3 (i dzieląc pkt. 10 na dwa, żeby się liczba zgadzała).
I to jest ustęp, na który chciałbym zwrócić tu uwagę jako przykład tego, jak istotna jest głębsza analiza, uważna lektura i znajomość kontekstu kulturowego danego fragmentu. Rzecz jasna scena ta (2 Krl 2,23-24) wydaje się dziś nam, ukształtowanym przez Ewangelię i naszą zachodnią kulturę, bardzo drastyczna. Dobrze jednak przyjrzeć się jej bliżej, żeby zobaczyć, o co może w niej chodzić, skąd taki przekaz, i jak mogli ją odbierać współcześni autorom odbiorcy. Wbrew pozorom szczegóły mogą mieć tu duże znaczenie.I wszystko jasne. W scenie dzieci rozszarpywanych przez niedźwiedzie chodzi o to, że dzieci, niedźwiedzie i masakra nie wydarzyły się.
A ja za to nigdy nie uwierzę w to, że niepiśmienny pustynny dzikus sprzed dwóch i pół tysiąca lat rozpatrywał te historie w kontekście jakichś alegorii.
Co innego gdy chodzi o fragmenty moralnie neutralne bądź wręcz godne naśladowania: należy odczytywać je dosłownie, nawet jeśli są w nich anioły, jednorożce i olbrzymy.
zresztą wszystkie przykazania i te pozytywne zachowania obowiązują zdaje się i tak tylko wśród samych zainteresowanych a nie dotyczą obcych.
Zobaczymy, jak seria rozwinie się później.
Głupi pomysł jest także, że Jezus po śmierci
Ja trochę odejdę od formuły tematu, ale to dlatego, że nie wiem gdzie się podzielić tą opinią...
Największe zaskoczenie na plus, najlepszy komiks przeczytany.
(https://i.imgur.com/j7yK1bh.jpg)
Komiks Wybrani... leżał sobie kilka lat i jakoś nigdy go nie przeczytałem... autorzy zupełnie anonimowy, rysunki niespecjalne... ale się dzisiaj rano za niego wziąłem bo już dawno miałem zamiar go przeczytać i jakaż to była świetna decyzja. Fabuła jest absolutnie rewelacyjna, każdy etap historii jest dokładnie taki jaki powinien być, intryga rozwija się fenomenalnie i tak też się kończy. Autor wodzi czytelnika za nos przez całą historię by na końcu wbić go w fotel. Jeden z najlepszych komiksów jakie czytałem w ostatnim czasie, a może i w ogóle. Byłoby mocne 10/10 gdyby nie rysunki, a tak to 9/10. Szczerze polecam, perełka.
Znam popularne zarzuty wobec komiksu, np. o to, że Gacek nie wiedział o sowach, a dzieci od lat recytowały wierszyki na ulicy. Mam wrażenie, że to czepialstwo, mnie tam to nie przeszkadzało.A nie przeszkadzały Ci takie sceny jak np.
Znam pierwowzór tyle że należało tutaj dokonać pewnych korekt, nie da się napisać przygodowej serii w której głównej bohaterki nie da się opisać ani jednym pozytywnym przymiotnikiem. Tzn. da się, ten gówniany komiks jest tego przykładem.Jak najbardziej sie da - lubimy antybohaterow wlasnie dlatego, ze sa taki skqrwysynami, że "nie da ich sie polubic". Źle jest wtedy, gdy (anty)bohater jest nijaki, nie wzbudza w nas zadnych emocji, no moze poza rozdraznieniem. I tak jest pewnie wlasnie przypadku przedmiotowego komiksu, i poniekad u Howarda też.
WKKM - Potwór z Bagien tom 1,2
WKKM Superman/Shazam - Pierwszy Grom
WKKM JSA - Złoty Wiek
WKKM Green Lantern - Zemsta Green Lanternów
WKKM Superman - Co się stało z człowiekiem jutra?
...kompletnie nie rozumiem powodów umieszczenia go w kolekcji.
dorzucić Żółty do koszyka.Zdecydowanie!!! Ja również polecam. Przeczytałem wszystkie komiksy z kolorowej serii i jeśli miałbym oceniać, to wygląda to tak: Niebieski 9/10, Żółty 8/10, Szary 5/10, Biały 5/10. Niebieski to również jeden z moich ulubionych komiksów ze ścianołazem i bodajże jedyny, na którym łza zakręciła mi się w oku.
Wymień chociaż jednego takiego.[Dopiero teraz zobaczyłem Twojego posta, wiec e.g.:]
Anton ChigurhTemat na osobny wątek, ale nie mogę przejść koło niego bez komentarza.
Zdecydowanie!!! Ja również polecam. Przeczytałem wszystkie komiksy z kolorowej serii i jeśli miałbym oceniać, to wygląda to tak: Niebieski 9/10, Żółty 8/10, Szary 5/10, Biały 5/10. Niebieski to również jeden z moich ulubionych komiksów ze ścianołazem i bodajże jedyny, na którym łza zakręciła mi się w oku.
od pierwszego tomu Tomasiego nieco się odbiłem, Lois w batzbroi naparzająca się w "tajnej bazie" Batmana na Księżycu z Eradicatorem który zjadł Krypto to było dla mnie nieco zbyt dużoTu akurat zupełna zgoda. Aczkolwiek ta walka z Eradicatorem to druga połowa pierwszego tomu i dopóki do niej nie dochodzi czytało mi się to całkiem nieźle. Postacie są sympatyczne, czyta się lekko. Sporo humoru i bezpretensjonalnej rozrywki. Podchodziło mi to całkiem jak... hmm, Spider-Man Bendisa. Później rzeczywiście - Eradicator wszystko połyka i wypluwa, dusze potępionych Kryptończyków zawodzą przeciągle, wszystko w rytm rozwleczonej na kilkadziesiąt stron kopaniny. Im więcej było tej "akcji" tym szerzej ziewałem. W drugim tomie wszystko na szczęście wraca na właściwe tory, Supek jest takim bohaterem z sąsiedztwa, zakłopotanym ojcem i pechowym mężem, znów autorzy stawiają na zabawne interakcje między postaciami, trochę mrugania okiem do czytelnika (np. do fanów Nowej Granicy). Tylko może trochę za dużo Superboya i treści dla młodszego czytelnika.
na dodatek album straszył rysunkami.Tu zupełnie nie wiem o co chodzi. Rysunki jak najbardziej miłe dla oka, nowoczesne, przejrzyste, energiczne, odpowiednie do superhero.
(przy okazji dowiedziałem się, że nieco chyba przepisano origin Doomsdaya, który ma teraz nieco więcej sensu)Po przeczytaniu Śmierci Supermana chyba wszyscy zastanawiali się kim jest Doomsday i skąd się wziął. A po zapoznaniu się z jego originem palm face wydawało się jedyną właściwą reakcją. Dobrze, że ktoś go zmienił, bo chyba nie dało się go bardziej spartaczyć.
Ameryka. (...) Dopełniają ją dwie kontynuacje, ale już znacznie słabsze pod każdym względem. 8/10
4. Zaskoczenie na minus:
Na dodatek historyjka jest zbyt krótka na tych 70-80 stronach tak naprawdę niewiele się dzieje, odniosłem zresztą wrażenie że komiks wcale nie został dokończony, tylko po prostu przerwany z powodu śmierci Wrightsona.
Mike Mignola absolutnie nie jest przeciętnym rysownikiem.O ja... Jest wręcz rysownikiem kapitalnym. Przecież Sanktuarium z tego zbiorku i krótkie opowiadania w Hellboyu typu Wisielec to rysunkowa magia (scenariuszowa zresztą też).
za sprawa czestego operowania swiatlocieniami nie tyko generuje przekonujacy nastroj ale tez sprytnie kamufluje niedostatki jego warsztatu i talentu.
Najbardziej podobały mi się rysunki Mignoli z początku jego kariery.
Szkoda, że coś panowie Blondel i Recht dają ciała w kontekście kontynuacji znanego u nas "Elryka".
A co do stylistyki twórcy Hellboya także u nas, w minionej dekadzie (i w sumie nie tylko) kilku autorów ewidentnie wykazywało zależność stylistyczną wobec maniery "dojrzałego" Mignoli.
Do Byrne'a nie ma startu,
Nieco inaczej jest z Dreddem. Komiksy o nim okazują być nie tylko stawianiem tępego buca w kolejnych groteskowych sytuacjach. To pewien komentarz polityczny - republikańskie rządy twardej ręki trzymające w ryzach całe społeczeństwo, w tym "płaczliwych demokratów" - niestety cyzelowany i jakiś taki na pół gwizdka. Otwiera się tu pole do popisu dla przemycania przeróżnych uwag politycznych, społecznych, kulturowych, ale twórcom albo zabrakło odwagi, albo de facto niewiele w tej materii mają do powiedzenia.
Indyjska włóczęga to rzadki przykład przemyślanej w każdym szczególe historii, gdzie wszystko do siebie pasuje jak puzzle, gdzie każdy wątek, przedmiot i postać nie są pozostawione w niebycie i w pewnym momencie nabierają znaczenia. A wszystko to cudownie namalowane przez Guarnido. I jeszcze wydano to jako jeden długi frankofoński album w bardzo dużym formacie i nie trzeba się męczyć latami czekając na 3 części po 48 stron. Dzieło. Ja tam w ogóle nie widzę minusów, same plusy i absolutne 10 na 10. To mi się już prawie nigdy nie zdarza żeby komiks tak bardzo mną zawładnął. Najczęściej zdarzało się to ostatnimi laty Bourgeonowi i Corto.
Obiektywnie mógłbym się nawet zgodzić, tylko co z tego skoro sama historia mnie zupełnie nie zaangażowała, nawet znudziła a postacie i ich motywacje były dla mnie niewiarygodne. To oczywiście kwestia gustu i tego, czego się szuka w historiach jako takich :)O to to. Mam podobne zdanie. Niby rewelacyjnie wydane, świetnie narysowane, scenariusz dobrze skonstruowany, ale sam bohater nie wzbudził we mnie sympatii. Jego losy były mi całkowicie obojętne. Po lekturze nic nie czułem ;)
Ograne do przesady ostatnimi czasy samobiczowanie się autorów w/g których wszyscy Europejczycy to ku...y i złodzieje a wszyscy Murzyni i Indianie są szlachetni.
tamta jest jaśniejsza, wyraźniejsza i ładniejsza, niedużo ale jednak.
Niedługo wychodzi ponownie "Przybysz", na papierze offsetowym. Kusi mnie, żeby zobaczyć, czy może i jak, w sepii, się ten papier sprawdzi (bo tu nawet nie można mówić o wąskiej palecie kolorów, jak w "Czarnych nenufarach"). Mam jakieś wydanie angielskie, na kredzie ;) pewnie nie wytrzymam i z ciekawości kupię.Wreszcie przyszedł do mnie "Przybysz" i tylko informacyjnie: papier jest jednak kredowy, to biały chyba półmat, na Gildii jest błąd. Nieźle wydane, choć istotnie różni się od wydania angielskiego (ja mam z 2007), przede wszystkim spójnością kolorystyczną (to dwie odmienne wersje tonalne).
O, dzięki, jeśli kiedyś będzie okazja, z wielką chęcią od Ciebie pożyczę.Po prawdzie komiksów nikomu nie pożyczam, ale dla Ciebie zrobię wyjątek ;)
Orlęta. „Straceńcy”. Lwów 1918 – album bez cienia niespodziankowy. Choćby z tego względu, że mamy do czynienia z przejawem twórczości autora, który co najmniej kilkukrotnie wyrażał, delikatnie rzecz ujmując, sceptycyzm wobec działalności Instytutu Pamięci Wydawniczej na komiksowej niwie. O dziwo stylistyka Marka Turka, znana z diametralnie odmiennych gatunkowo realizacji, nie „gryzie” się z podjętym tematem, a linearnie prowadzony rozwój akcji umożliwia względnie klarowne rozpoznanie tematu. Do tego tendencyjne posłowie nie psuje ogólnie dobrego odbioru tej produkcji.
"SM tom 78 - Alpha Flight" - Chris Claremont, John Byrne. Dosyć interesującym jest fakt, że obydwaj panowie najpierw zajęli się przedstawieniem drużyny toteż na przestrzeni tych siedmiu zeszytów raczej rzadko zobaczymy ich działających razem a każdy zeszyt skupi się na orignie lub przedstawieniu jakiejś solowej przygody (niestety zabrakło miejsca dla Sasquatcha)
"SM tom 76 - Excalibur" - Chris Claremont, Alan Davis. Kolejny brytyjski wynalazek ze stajni Marvela, czyli grupa superbohaterów - mutantów, która związuje swoje losy z Wielką Brytanią. Akcja rozpoczyna się po którymś tam z kolei wielkim evencie w którym po raz kolejny zabici zostali X-Men, nie wpływa to dobrze na morale dwóch pozostałych przy życiu członków ekipy czyli Kitty Pride i Nightcrawlera a także Kapitana Brytanii, który stacza się w alkoholizm zapijając ból po utracie swojej siostry Betsy. Mniejszym lub większym przypadkiem grupka przyjaciół wśród których znajdą się również Meggan - zmiennokształtna dziewczyna Kapitana oraz Rachel Summers nowa Phoenix zetrą się z drużyną dziwacznych istot, będących podwładnymi Opal Luny Saturnyne byłej kochanki Braddocka, ścigającej Rachel z oczywistych powodów. Konfrontacja pójdzie im na tyle dobrze, że postanowią zamieszkać razem i spróbować wypełnić pustkę po martwych przyjaciołach. Czasu do nacieszenia się nowym towarzystwem nie będzie wiele, bo tropem znowuż Rachel idą dziwaczne stwory zwane Wojwilkami wysłane przez naczelnego producenta Mojoworldu aby sprowadzić z powrotem jego największą gwiazdę filmową. Dalej szybka rozprawa z Juggernautem i starcie z Arcadem i jego bandą dziwolągów w kolejnym Murderworldzie. Rysunki Davisa świetne, zawsze go ceniłem jako faceta od ołówka i tutaj nie zawodzi. Styl przywodzi na myśl nieco Johna Byrne, ale Davis ma większe tendencje i chyba nieco więcej fantazji do rysowania bardziej odjechanych rzeczy. Więcej tu zabawy kadrem, więcej dziwacznych projektów, więcej humoru. Tak czy inaczej zarówno Davis jak i Claremont starali się wyraźnie aby ich dzieło odróżniało się od stylu panującego wtedy w komisach Marvela i zdecydowanie bliżej ich produkcji do moore'owskiego Kapitana Brytanii. Komiks zaczyna się jako pełnokrwisty horror aby dosyć szybko przejść w na poły slapstickową na poły błyskotliwie absurdalną komedię połączoną z obyczajowym serialem, wypełnioną dziwacznymi przygodami i jeszcze bardziej dziwacznymi postaciami a jednocześnie nie stroniącą od wątków romansowych ze zwrotami fabularnymi godnymi Zbuntowanego Anioła. Co dosyć interesujące komiks, jest (jak na mój gust, może ktoś to odbiera inaczej) w sposób bardzo ale to bardzo delikatnie, perwersyjny (jak na Marvel). Summers prowadzana na smyczy w tym skórzanym stroju z kolcami, Nightcrawler obmacujący wróżkę Meggan, przyjaciółka Kapitana Brytanii Courtney porwana przez Arcade'a przebrana za małą Alicję z Krainy Czarów, kilka postaci znajdujących się w kadrach nago (oczywiście bez pokazania "wrażliwych" punktów), ot ten komiks pozwala sobie na nieco więcej niż to do czego się przyzwyczaiłem. Zdecydowanie jeden z ciekawszych komiksów tej kolekcji, jeden z gatunku tych o których człowiek myśli "mogliby wydać to dzisiaj w całości", oryginalny nawet po upływie tych 30 lat. Ocena 7+/10.
HA!Wytrwałość je nam z ręki!!!Żyje ale faktycznie stroni ostatnio od forum. 😉
Tak na marginesie, ktoś wie co się dzieje z Lordem Disneylandem? Coś nam zaginął jakiś czas temu.
Żyje ale faktycznie stroni ostatnio od forum. 😉
Żyje ale faktycznie stroni ostatnio od forum. 😉To tak się da?!?
Edit: LordDisneyland aktualnie namiętnie i z powodzeniem oddaje się spacerowaniuto etap zaprzeczenia i izolacji, następną fazą powinien chyba być gniew?
A do tego na „pokładzie” tego przedsięwzięcia znalazło się miejsce także dla Alana Daviesa wobec którego prac najzwyczajniej nie potrafię przejść bez, jakkolwiek to zabrzmi, znacznej dozy zachwytu.Jestem świeżo po lekturze Kapitana Brytanii z WKKM, w którym świetnie widać jak kreska Davisa ewoluuje i krystalizuje się w jedynie znaną i słuszną :). Pokazanie współpracy dwóch brytyjskich twórców, którzy powoli zaczynali już być rozpoznawalni, czyli Moore'a i Davisa, to jeden z najciekawszych punktów tej kolekcji. Podobnie jest z D.R. & Quinch wydanym przez Studio Lain oraz Miraclemanem od Muchy. Co do prac Davisa najbardziej cenię sobie jego Fantastyczną Czwórkę: Koniec.
FF to taka generyczna bagleyówa dla dzieci, to nie ewolucja to cofnięcie się w rozwoju.Każdy może mieć swoje zdanie. Jak dla mnie kadry w tym komiksie są naprawdę świetne:
Mister Miracle lepszy niż Vision? Aż nie chce się wierzyć, przeczytamy, zobaczymy.
Ja też nie rozumiem zachwytów nad tymi komiksami (Vision i MM). Dla mnie są przeciętne.
Powrót Mrocznego Rycerza – Ostatnia krucjata (Egmont, Mistrzowie komiksu). Napiszę krótko: Miller w tym komiksie jednak za bardzo popłynął. Fajnie, że wprowadza do wykreowanego przez siebie świata kolejnych znanych herosów (kciuk w górę dla stroju Flasha :)) i stara się iść z duchem czasu, niemniej jednak cała intryga jest szyta zbyt grubymi nićmi. Ta świadomość zaburza niestety pozytywny odbiór fabuły, a uproszczone rysunki (te zdeformowane twarze i sylwetki ::)) tylko uwypuklają braki scenariuszowe. Wprawdzie nie jest to komiks definitywnie zły, ale, podobnie jak w przypadku Xserksesa, wyraźnie odstaje od pierwowzoru.Edit. Chodziło mi oczywiście o komiks Batman - Mroczny Rycerz kontratakuje :D. Szkoda, że po jakimś czasie nie można już modyfikować swoich wiadomości :(
Moja ocena: 6/10.
poważnie Detective Comics? Jezu, ale to był koszmarek najgorszy Batman jakiego w życiu czytałem, z wyjątkiem rysunków rzecz jasna.No widzisz, tak jakoś wyszło :) Pamiętam, że po pierwszym czytaniu miałem podobne odczucia jak Ty, ale teraz jak wziąłem się za to ponownie to jakoś spina odeszła w dal, zrobiłem ogólny chillout i cały komiks wszedł mi na gładko. Istotne, że nie czułem znużenia przy lekturze, całość była w miarę spójna i najważniejsze - ciągle pamiętam fabułę :D
100 naboi + Brat Lono - cała seria plus spinoff już za mną i... jestem roczarowany.
100 naboi + Brat LonoA ja tam lubię (serię główną, a nie spin-off, który jest faktycznie do bani). Mozolne odbudowywanie grupy Minuteman i swojej własnej pozycji przez Gravesa śledziłem z wielkim zainteresowaniem. Poszczególne postacie (a jest ich sporo) rozpisano fantastycznie. Jak dla mnie seria nie ma żadnych przestojów, każdy ma swoje pięć minut, a poszczególne wątki płynnie się zazębiają.
100 Naboi - Azzarello nie należy do moich ulubionych scenarzystów, choć trzeba przyznać, że część tworzonych przez niego serii czasami wpada w moje gusta (Wonder Woman, Księżycówka, Rasa Panów). Podobnie było z jego opus magnum, kryminalno-szpiegowską opowieścią o tajnej organizacji rządzącej Ameryką. Azzarello powoli, acz konsekwentnie odkrywa przed czytelnikiem całą planszę do gry i ustawia na niej swoich bohaterów sukcesywnie dostawiając nowe pionki. Całość otacza mroczna aura tajemniczości, co sprawia, że po zakończeniu zeszytu mamy ochotę na kolejny i kolejny tylko po to, żeby dowiedzieć się co się dalej stało i o co w tym wszystkim chodzi. Mam tylko zarzut, że jednak zbyt długo to wszystko trwało, ale na cóż ... tytuł zobowiązuje. 8/10.
100 Naboi. Brat Lono - No tu już jest niestety zdecydowanie gorzej :( To co Azzarello zrobił z jedną z najbardziej charakterystycznych postaci swojej serii woła o pomstę do nieba. W ogóle nie kupuję rozwoju postaci ostatniego Minuetmana, a sam komiks ciągnie się jak przysłowiowe flaki. 3/10.
Fastnachtspiel
Dlaczego tak się stało?Rozpoczynając okres Marvel NOW zdecydowana większość tytułów dostała kolejne woluminy i rozpoczęła swój żywot od magicznej #1. Natomiast część była kontynuowana, ale już pod szyldem Marvel NOW i taki los spotkał m.in. serię Wolverine i X-Men, dla której okres Marvel NOW rozpoczął się od zeszytu #19. Zakładam, że Egmont wykupił licencję wyłącznie na tytuły wchodzące w Marvel NOW. Tutaj jest spis początkowych zeszytów poszczególnych serii, od których zaczęła się era Marvel NOW - https://marvel.fandom.com/wiki/Marvel_NOW!_(2012_Event).
Marzec
...Diuna: Ród Atrydów t.2 – kontynuacja adaptacji pierwszej z powieści uzupełniających „Kroniki Diuny” znacząco dynamizuje tok fabuły. Do tego stopnia, że momentami ma się wrażenie rozpoznawania utworu porównywalnego z oryginalną „Diuną”...
Sara – najbardziej bezpłciowa realizacja w dorobku Gartha Ennisa z którą miałem styczność. Przede wszystkim za sprawą do „bulu” bezbarwnej, przezroczystej wręcz osobowościowo tytułowej bohaterki. Całości nie ratują nawet jak zawsze skrupulatne rysunki w wykonaniu Steve’a Eptinga.Dziękuję , że skutecznie odwiodłeś mnie od zakupu tego komiksu. Ciągle miałem go w schowku, ale po Twojej opinii odpuszczam go sobie definitywnie.
Z oferty Muchy ciągle zastanawiam nad Na wschód od zachodu, ale odstrasza mnie wchodzenie w kolejne długaśne serie.Masz na myśli ilość zeszytów czy tomów zbiorczych? Bo Mucha wyda to w 3 obszernych zbiorczych tomach, co raczej nie kwalifikuje się na długą serie.
A nie 5?Nie. Tak jak napisał wyżej michał81 to będą 3 grubasy (504, 424 i 512 stron) po 15 zeszytów każdy
A nie 5?Też mi się coś tak kojarzyło :-\. Najwidoczniej wielkie umysły myślą podobnie ;), choć w tym przypadku błędnie :(. Dzięki za wyjaśnienie.
"Gideon Falls tomy 1-6"Gideon Falls (oczywiście w wydaniu zbiorczym) jest nadal w kręgu moich zainteresowań, ale niestety mam podobnie jak Ty - Lemire nie jest tym autorem, którego bezwzględnie muszę mieć na swojej półce. Wprawdzie w jego wydaniu czytałem tylko superhero, dlatego w końcu chciałbym przeczytać coś, gdzie z pewnością miał szersze pole do pokazania swoich scenariuszowych fajerwerków. A dodatkowo sekunduje mu wspaniały Sorentino ... Szkoda, że Twoja opinia nie była zbyt pochlebna, ale ja chyba jeszcze (kiedyś tam) dam tej serii szansę.
2 Historie prawdopodobne. - Bardzo mocny zbiór szortów gaimana, tym razem skupiających się głównie w okolicach horroru. Bardzo podobała mi sie tytułowa historia grająca mocno na niedopowiedzeniach i lęku przed nienazwanym, następne historie nawiazujące do mitologii lovecrafta również mocno przypadły mi do gustu, szczególnie trzecia w kolejności która w fantastyczny sposób łaczy motywy z sherlocka holmesa i mitologii cthullu. Dla fanów stylu gaimana i horrorów (w szczególności takich z mackami) pozycja obowiązkowa.
"Dni, Których Nie Znamy" - Timothe Le Boucher.Zbieram się do zakupu tego komiksu i zebrać się nie mogę. Mam nadzieję, że przy następnej promocji NSC w końcu go kupię.
"Superman:Czerwony Syn" - Mark Millar i inni. (...) Ocena 7+/10.Pełna zgoda :D
"Bomb Road" - Michel Koeniguer. (...) Kurde właśnie sprawdziłem czy Koeniguer aby napewno jest Francuzem i się okazało, że zmarł w zeszłym roku nie ukończywszy 50 lat. Cholera.:o Jakoś totalnie mi to umknęło :'(. A mam egzemplarz tego komiksu z pięknym wrysem. Może w końcu zbiorę się do jego przeczytania.
"Jessica Jones - dwa tomy " - Kelly Thompson, Mattia de Iulis.Parę dni temu zamówiłem ostatni tom JJ, co oznacza, że będę miał skompletowaną całość :D. Lektura ... za jakieś 3 lata 8)
1 Thor straczynskiegoI to wszystko jednego dnia? Serio? :o
2 Siege
3 Thor by gillen
Ps : przeczytałem dzisiaj ponad 1000 stron komiksów, to chyba mój personalny rekord 😛.
I to wszystko jednego dnia? Serio? :o
jeszcze by czasu zostało.Ale wyłącznie na potrzeby fizjologiczne ;)
Ps : przeczytałem dzisiaj ponad 1000 stron komiksów, to chyba mój personalny rekord 😛.
Pytanie brzmi czy to jeszcze jest przyjemność z czytania?
To pewnie wszystko jest indywidualne, ale wydaje mi się, że jest pewien próg absorpcji danych w ramach rozrywki. Ostatnie co czytałem to pierwszy tom "Knightfall" i nawet gdyby zdarzyło mi się mieć odpowiednią ilość wolnego czasu to wręcz nie chciałbym tego przerabiać w ciągu jednego dnia.
To pewnie wszystko jest indywidualne, ale wydaje mi się, że jest pewien próg absorpcji danych w ramach rozrywki. Ostatnie co czytałem to pierwszy tom "Knightfall" i nawet gdyby zdarzyło mi się mieć odpowiednią ilość wolnego czasu to wręcz nie chciałbym tego przerabiać w ciągu jednego dnia.Generalnie się zgadzam, bo mam podobnie. Zawsze czuję, gdy przychodzi moment, kiedy trzeba przerwać lekturę i wrócić do niej jutro, bo zaczynam mieć wrażenie przeładowania.
5 Mermaid project [...] w momencie w którym wprowadza kobietę z przeszczepioną połową delfina w miejsce nóg wiedziałem już że komiks pójdzie na sprzedaż od razu po skończeniu lektury.
Żywa stal - stopień odjechania tego komiksu mnie przerósł. Wolę jednak bardziej przyziemnie historie. O ludziach i ich problemach. Ale rysunki zjawiskowe.
Niczym aksamitna rękawica - nie zrozumiałem tego komiksu. Oddałem do biblioteki w ramach przeprosin za zniszczenie jednego z tomów Skalpa.
Żywa stal to raczej różnica gustów niż opinii. Nie każdy gatunek mi pasuje, chociaż czasami próbuję wybrać się poza swoje rejony.
A co do aksamitnej rękawicy to byś napisał parę słów, dlaczego tak cenisz ten komiks? Czuję że coś mi umknęło przy czytaniu i wyszło jak wyszło.
Na pewnej grupce fb zacząłem jakiś czas temu pisać minii opinie o przeczytanych komiksach, tutaj z ostatnich dwóch tygodni :
Marvel Classics Comics nr 16: Ivanhoe[/b] - w swoim czasie jedna z najbardziej poczytnych i najmocniej oddziałujących na kolejne pokolenia Anglików lektura powielająca paradygmaty brytyjskiej doktryny imperialnej. Stad obrywa się oczywiście Templariuszom, a sławieni są przedstawiciele żydowskich konsorcjów finansowych, Rysiu Lwie Serce oraz leśna bandyterka rabująca domniemanie bogatych i obdarowujących samych siebie jako deklaratywnie biednych. Mimo wszystko wartkość fabuły sprawia, że także tę adaptację pochlania się z niemałą przyjemnością. Oczywiście pod warunkiem, że przejawia się tolerancje wobec tego typu klasyki, zilustrowanej według standardów wypracowanych przez celujących w stylistyce realistycznej ilustratorów przełomu XIX i XX w.
Michał Śledziński. Wydanie zbiorcze serii napisanej przez jedną ze zdaje się można to powiedzieć gwiazd naszego rynku komiksowego, która jakby się tak zastanowić i odliczyć shorty pisane do różnego rodzaju czasopism to wcale tak dużo tych komiksów nie stworzyła i w/g mnie jest chyba raczej lekkim zawodem.
jak się tak zastanowić to moc Cyclopsa kompletnie nie ma sensu.;D ;D ;D
Bernard Prince (tom 3) – wszystko w tej serii mi odpowiada: realistyczny rysunek (pełen detali, żywych kolorów, różnorodne tła / miejsca akcji, wręcz filmowe kadrowanie, pełne dynamiki, emocji), pomysły na kolejne odcinki, które rzucają naszych bohaterów w różne rejony świata i dają im coraz to trudniejsze wyzwania (oczywiście motywem przewodnim jest łódź / woda, ale niektóre odcinki rozgrywają się na pustkowiu czy wręcz przeciwnie – w wielkim mieście). Mocnym atutem serii jest również humor – nienachalny, ale cały czas obecny i związany z jednym bohaterów. W moim odczuciu komiks ten zestarzał się z godnością. Przygody nie są przekombinowane, nie ma w nich rożnego rodzaju gadżetów, które były modne w innych komiksach tamtego okresu (Bruno Brazil, czy Luc Orient). Pełna satysfakcja po każdym z tomów.
Styczeń
Ocaleni. Anomalie kwantowe – kolejna wizyta pośród „Światów Aldebarana” nie tylko nie rozczarowuje, ale jest wręcz najbardziej udana ze wszystkich dotychczasowych. Niewykluczone, że na tę okoliczność istotny wpływ miała absencja do bólu irytującej Kim Keller. Na pewno koncept tytułowych anomalii kwantowych znacząco zdynamizował rozwój fabularny tej akurat odsłony „Światów…”. Miło, że jest perspektywa na więcej, tj. zapewne planowana przez moce sprawcze Egmontu polska edycja „Powrotu na Aldebarana”.
Staram się wrócić do pisania opinii o przeczytanych komiksach, tu wrażenia z ostatniej kupionej sterty z podziałem na sprzedane i zostawione. Opinie króciutkie bo nie mam motywacji do pisania długich esejów, może jak się rozpędzę to się znowu zmieni ;).
Zawód miesiąca: znacznie więcej obiecywałem sobie do "Visie tranzytowej". Nie, żeby to był zły komiks, ale ogólnie trochę mnie męczył i mimo, że podobały mi się momentami, a do tego miał świetne kolory to dałem 6/10 (dobry).
Te 5 razów w życiu na co poszło?
...Lektura bardzo przyjemna, chociaż ma się wrażenie, że jest jedynie pretekstem do rysowania cycków co parę stron.
@Nawimar, jak oceniasz całość Gwiezdnego Zamku? Ostatnio na audiobookach przesłuchuję powieści Verne'a, tak więc mam nostalgiczny powrót do przeszłości. Z miłą chęcią poszerzyłbym świat wykreowany przez Verne'a, ale nie wiem czy ta seria trzyma w miarę dobry poziom.Oprócz świetnego Gwiezdnego Zamku są jeszcze Mroczne Miasta: Droga do Armilii. Zabierałem się za ten album bardzo długo, czytałem inne tomy, ale Droga jest bardziej książką niż komiksem i jakoś nie pasowało mi to do Mrocznych Miast. Ale mocno mi siadła lektura, kiedy w końcu się zabrałem. Duch Verne'a jest tam mocny. W Zamku też. Jeszcze jest ten komiks od Kurca pt. Niezwykła podróż, ale jeszcze nie czytałem. Znacie jeszcze jakieś mocno Vernowe komiksy? :)
Znacie jeszcze jakieś mocno Vernowe komiksy? :)2 lata wakacji, Piętnastoletni kapitan - Raczkiewicza (ale chyba nie o takie Ci tu chodziło)
Metal Hurlant (tom 4) - drugi "retro" album. Wymęczyłem się strasznie w zetknięciu z tą izbą pamięci. Rozumiem i szanuję zamysł przybliżenia dokonań artystów, którzy byli często pionierami gatunku i działali w zupełnie innych niż dzisiejsze realia. Niemniej finalnie sprowadza się to do tego, że przeczytałem kilkanaście shortów, które w większości były po prostu słabiutkie.totalnie nie potwierdzam takiej opinii. Uważam, że MH#4 to jedna z najlepszych pozycji komiksowych na naszym rynku w mijającym roku. sformułowanie "izba pamięci" jest mocno krzywdzące, to w olbrzymiej większości komiksy, które albo dobrze się starzeją, albo w ogóle się nie zestarzały.
Moim zdaniem Droga do Armilii to dotychczas najsłabsze ogniwo (komiksowych) MM właśnie ze względu na podpieranie się Vernem, czuć, że autorom chwilowo skończyły się własne ciekawe pomysły i poszli na skróty po cudze.Droga do Armilii jest dużo lepsza niż myślałem. :)
Up.
Kusiło mnie, żeby kliknąć "Cytuj".
;D
?
Hmmm...marny ze mnie pisarz, ale spróbuję coś pomyśleć. Dzięki za uwagę, fajnie że ostatnio trochę osób aktywniejszych się zrobiło w różnych tematach, tym niemniej dalej zachęcam kolejnych tych co im się nie bardzo chce, tych co wydaje im się że nie mają nic do powiedzenia, albo tych co nie wiem...boją się krytyki? Każda opinia może być cenna.Łoo panie, jak z Ciebie "marny pisarz" jest to nie dziw się, że mało osób chce się swoimi przemyśleniami dzielić ;)
Łoo panie, jak z Ciebie "marny pisarz" jest to nie dziw się, że mało osób chce się swoimi przemyśleniami dzielić ;)
Ja przy Tobie (i reszcie tutaj się udzielających oczywiście) musiałbym chyba wykresami i tabelkami się wysługiwać by nie popaść w prawdziwą marność słowa pisanego ;) Zresztą - ja ostatnimi czasy jak rzeczywistość otaczająca tak przyśpieszyła (że tak to ujmę) - mało komiksów w ogóle czytam. Albo jak czytam to jakoś nie porywają. Chociaż bardzo bym chciał. :/ Niemniej jestem stałym...czytelnikiem tego wątku i wszystkim udzielającym się niniejszym bardzo dziękuję! Dobra robota.
Przygody Tintina (tom 2) – w zbiorczym tomie zebrane są 4 albumy: Cygara faraona, Błękitny lotos, Pęknięte ucho, Czarna wyspa. Tintin co chwila napotyka nowe przygody, walczy z przestępcami, podróżuje po świecie, szuka skarbów itd. Akcja pędzi jak szalona, jest dużo humoru. Kreska niby dość prosta, ale też urozmaicone miejsca akcji. Są i pustkowia, są wnętrza, pociągi, samoloty, jaskinie. Nawet jeśli fabuły wydają się być dość schematyczne w ogólnym zarysie, to każdy album jest wypełniony zwrotami akcji, pomysłami, tak że czytelnik daje się wciągnąć w przygodę. Same historie nie są już kontrowersyjne, ale też nie doszukuję się ich na siłę.
Kupiłem 2 tomy z ciekawości, bo nigdy nie czytałem. Nie wiem, czy kupię kolejne (no jednak dość dużo miejsca zajmują, a ja aż takim fanem chyba nie zostanę). Chyba, że następne tomy przyniosą jakąś ciekawą odmianę. Bo nawet jeśli pojedynczą historię czyta się z zainteresowaniem i przyjemnością to n podobnych może być dla mnie trudnych do przebrnięcia.
Udało się nawet obejrzeć w święta z rodziną Tintina na Netflix. Bawiliśmy się świetnie, nawet podjąłem kolejną próbę zainteresowania córki komiksem (człowiek głupi ciągle się łudzi). Skończyło się na „może kiedyś, ale nie teraz”.
Muszę popracować nad urozmaiceniem słownictwa. Albo urozmaicić tematykę czytanych komiksów.
Muszę popracować nad urozmaiceniem słownictwa. Albo urozmaicić tematykę czytanych komiksów.
Głos ludu! Na dodatek za swoje własne pieniądze, więc cenniejszy.
Lipa miesiąca
Czary zjary: Poniżej ambicji (tom 5) - oj za dużo już tego wszystkiego. Nic sensownego już z przygód naszych wesołych bohaterów nie wynikało. Zdecydowanie seria zalicza niestety ostry lot w dół. Słabiutkie 3/10